Ponad 40 osób zginęło w Kairze w poniedziałkowy ranek w starciach Gwardii Republikańskiej ze zwolennikami obalonego prezydenta Muhammeda Mursiego. To najkrwawsze zdarzenie od czasu usunięcia prezydenta z urzędu przez wojskowych. Na wieść o wielkiej liczbie ofiar poparcie dla armii wycofała salaficka partia Nour, Bractwo Muzułmańskie zaś wzywa Egipcjan do powstania przeciwko nowej władzy.
Krwawo rozpoczął się nowy tydzień w Egipcie. Zwolennicy związanego z Bractwem Muzułmańskim prezydenta Muhammeda Mursiego, którego wojsko odsunęło 3 lipca od władzy, starli się dziś z siłami bezpieczeństwa w pobliżu koszar Gwardii Republikańskiej w Kairze. Według informacji ministerstwa zdrowia są co najmniej 42 ofiary śmiertelne i 322 rannych. Wojsko zaś podało, że zginął oficer, a 40 żołnierzy odniosło rany. Siedmiu z nich jest w stanie krytycznym. W oświadczeniu wojsko poinformowało o aresztowaniu przynajmniej 200 osób oraz o znalezieniu u demonstrantów broni, amunicji i koktajli Mołotowa. Od czasu obalenia Mursiego w starciach jego zwolenników z przeciwnikami w różnych miejscach Egiptu zginęło do poniedziałku kilkadziesiąt osób, a ponad 1400 zostało rannych.
Obie strony podają sprzeczne informacje dotyczącego tego, co zainicjowało dzisiejszy krwawy incydent w Kairze. Bractwo Muzułmańskie oskarżyło siły bezpieczeństwa, że zaatakowały jego zwolenników bez powodu. Strzały miały paść podczas porannej modlitwy. Demonstranci twierdzą, że gwardziści użyli gazu łzawiącego, śrutu, gumowych kul i ostrej amunicji. Natomiast wojsko podaje, że islamiści przypuścili szturm na koszary. Według armii krwawe walki wywołały „zbrojne elementy Bractwa Muzułmańskiego”.
Ugrupowanie wezwało Egipcjan, by powstali przeciwko tym, którzy chcą „ukraść” rewolucję. Polityczne skrzydło Bractwa – Partia Wolności i Sprawiedliwości zaapelowało do międzynarodowej społeczności o interwencję i powstrzymanie przekształcania się Egiptu w „drugą Syrię”. Dzisiejsze starcia jako „masakrę” potępiły władze Turcji.
Wojskowe pojazdy pancerne pojawiły się w pobliżu meczetu Rabaa el-Adawia w Nasr City, gdzie zgromadzili się zwolennicy Mursiego na czele z przywódcami Bractwa Muzułmańskiego, którzy nie zostali aresztowani. Według świadków żołnierze zablokowali dwa główne mosty na Nilu.
Dzisiejszy rozlew krwi w Kairze pogłębił kryzys polityczny w kraju. Na wieść o ofiarach starć pod koszarami Gwardii Republikańskiej ultrakonserwatywna partia islamska Nour, która początkowo poparła akcję armii przeciwko Mursiemu, ogłosiła, że wycofuje się z rozmów dotyczących utworzenia rządu tymczasowego. – Nie możemy milczeć w sprawie masakry dokonanej przez Gwardię Rupublikańską – oświadczył jej rzecznik Nader Bakkar.
Tymczasowy gabinet miałby rządzić Egiptem do czasu nowych wyborów parlamentarnych. Dotychczas Nour blokował wybór na premiera liberalnego polityka. Islamiści nie zgodzili się między innymi na kandydaturę Mohameda ElBaradei. Według gazety „Al-Ahram” ma on zostać wiceprezydentem.
W mediach pojawiły się opinie, że wojskowi liczyli na uspokojenie sytuacji i zmęczenie proprezydenckich demonstrantów, a także na rozpoczynający się jutro ramadan, miesiąc muzułmańskiego postu. Jednak dzisiejsza masakra może sprawić, że ich kalkulacje okażą się nierealne. Przelew krwi zrodził męczenników, których inni islamiści zechcą pomścić. W Kairze może dojść do walk frakcyjnych, gdyż tłumy przeciwników Muhammeda Mursiego nadal świętują jego upadek na placu Tahrir.
Źródła: ahramonline, BBC News, CNN News, Reuters
autor zdjęć: Wikimedia
komentarze