Amerykanie podejrzewają, że reżim w Damaszku użył przeciw rebeliantom broni chemicznej. To nie pierwsze takie podejrzenia wobec wojsk Baszara al-Asada. Prezydent Barack Obama przestrzegał syryjskiego przywódcę, że użycie broni chemicznej jest „czerwoną linią”, której nie powinien przekraczać.
Do wykorzystania na małą skalę broni chemicznej mogło dojść podczas walk na peryferiach Damaszku. Syryjskie wojska rządowe usilnie starają się wyprzeć stamtąd powstańców. Atakują ich z lądu i powietrza. Do nalotów doszło w dzielnicach Jobar i Qaboun. – To nie był zwykły reżimowy ostrzał, brzmiało jak rakiety – cytował Reuters anonimowego mieszkańca stolicy Syrii.
Biały Dom poinformował 25 kwietnia, że ma podejrzenia co do użycia broni chemicznej, ale prezydent Barack Obama potrzebuje jednoznacznych dowodów, zanim zdecyduje się podjąć ewentualne działania. Wcześniej Obama stwierdził, że wykorzystanie broni chemicznej jest „czerwoną linią”, której prezydent Baszar al-Asad nie powinien przekraczać.
Również władze brytyjskie twierdzą, że mają informacje o użyciu w Syrii gazu sarin. W ostatnim czasie o podobnych zdarzeniach informował izraelski wywiad wojskowy. Sekretarz obrony Chuck Hagel i inni amerykańscy urzędnicy starali się jednak umniejszać wagę doniesień swego bliskowschodniego sojusznika. Ale zaniepokojenie informacjami o użyciu broni chemicznej w Syrii wyrazili też przedstawiciele NATO.
Tymczasem syryjski reżim konsekwentnie dementuje takie doniesienia. Tamtejszy wiceminister spraw zagranicznych Faisal Mekdad w wywiadzie dla agencji Reuters odrzucił oskarżenia Zachodu.
Jednak informacje o wykorzystaniu broni chemicznej podczas syryjskiej wojny domowej pojawiają się już nie po raz pierwszy. W marcu 2013 roku w Aleppo trujący gaz zabił 25–26 osób, w tym kilkunastu żołnierzy wojsk rządowych. Po tym zdarzeniu ONZ postanowiła przeprowadzić śledztwo. Jednak problemem okazał się jego zasięg. Reżim w Damaszku wspierany przez Rosję chciałby je ograniczyć tylko do Aleppo. Natomiast mocarstwa zachodnie popierają stanowisko opozycji, aby zagraniczni eksperci zbadali też doniesienia o użyciu gazów bojowych w innych miejscach Syrii.
Media jednocześnie podkreślają, że brak jednoznacznych dowodów na wykorzystywanie broni chemicznej może okazać się problemem dla administracji Baracka Obamy. Teraz część radykalnych senatorów w Kongresie będzie domagać się reakcji wojskowej Stanów Zjednoczonych. Tymczasem prezydencka administracja wolałaby nie powtarzać sytuacji sprzed 10 lat, gdy George W. Bush inwazję na Irak uzasadniał faktem, że Saddam Husajn ma ukrytą broń masowego rażenia. Nigdy jej tam nie znaleziono.
Źródło: Reuters
autor zdjęć: Aleppo Media Center
komentarze