Nie wiadomo, co się dzieje z pasażerami i załogą śmigłowca, który wczoraj awaryjnie lądował we wschodnim Afganistanie, w pobliżu granicy z Pakistanem. Na pokładzie było ośmiu tureckich inżynierów. Talibowie przyznali się do porwania cudzoziemców, ale twierdzą, że są to Amerykanie.
Cywilny śmigłowiec należący do Khorasan Cargo Airlines przymusowo lądował w dystrykcie Azra w prowincji Logar na wschodzie Afganistanu. Według serwisu aviation-safety.net, był to Mi-8T (firma ta ma też śmigłowce Mi-17). Na pokładzie maszyny znajdowało się dziesięć osób. – Śmigłowiec przewoził ośmiu tureckich inżynierów – poinformował rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Ankarze Levent Gumrukcu.
Maszyna, lecąca z Kabulu do Chostu, wylądowała na terenie kontrolowanym przez talibów i jak wynika z nieoficjalnych informacji wszystkie osoby wpadły w ich ręce. Przedstawiciel Khorasan Cargo Airlines powiedział, że próbowano nawiązać kontakt z załogą wczoraj po południu, ale nie było odzewu. Zastępca szefa policji w prowincji Logar potwierdził, że siły bezpieczeństwa odnalazły śmigłowiec, lecz nie było przy nim ludzi.
Rzecznik talibów Zabihullah Mujahid w oświadczeniu przysłanym mailem potwierdził, że „mudżahedini natychmiast otoczyli śmigłowiec, zatrzymali cudzoziemców”. Według niego było to 9 Amerykanów w mundurach i dwaj tłumacze. Jednak talibowie często przy okazji takich incydentów zamieszczają błędne lub fałszywe informacje. Mujahid podał również, że bojownicy zniszczyli Mi-8.
Według anonimowych źródeł, szefowie lokalnych plemion próbują przekonać bojowników talibskich, by uwolnili przetrzymywane osoby.
Źródła: BBC News, Al.-Arabiya, Reuters, aviation-safety.net
autor zdjęć: PIO Afganistan
komentarze