Na ratunek mają tylko kilka minut. Od tego, czy uda się im udzielić pierwszej pomocy, często zależy życie poszkodowanych. Tak pracują ratownicy GOPR-u. Pomagają im wolontariusze – spadochroniarze z krakowskiego batalionu dowodzenia. Właśnie zakończyli kurs, na którym poznawali podstawowe zasady ratowania życia w górach.
– Najgroźniejsze są urazy kręgosłupa. Żeby było szybciej do rannego, ratownicy jadą skuterami śnieżnymi, do których są podczepione sanie. Gdy udziela się pierwszej pomocy, najważniejsze są czas i precyzja – opowiada ppor. Zbigniew Haczyk, ratownik medyczny z 6 Batalionu Dowodzenia 6 Brygady Powietrznodesantowej. Na miejscu wypadku, o ile niepotrzebny jest sprzęt specjalistyczny, którym rannego trzeba wyciągnąć, na przykład z jakiejś szczeliny, starannie oceniają stan poszkodowanego. – W pierwszej kolejności muszą stwierdzić miejsce urazu. Za pomocą podbieraków przenoszą go na nosze ortopedyczne, a dopiero później na sanie ratownicze, czyli tobogany. Następnie ostrożnie zjeżdżają ze stoku, w miejsce, gdzie czeka już karetka – opowiada ppor. Haczyk.
Oficer wraz z innymi spadochroniarzami – wojskowymi ratownikami medycznymi uczestniczył w szkoleniu w Szczawnicy. W czasie kilkudniowego kursu o ratownictwie opowiadali im pracownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Górale zapoznali spadochroniarzy z teorią. Opowiedzieli, między innymi, jak należy udzielać pomocy na stoku i jakie przepisy prawne regulują pracę GOPR-u, a później przećwiczyli z żołnierzami umiejętności praktyczne.
– Tematem kursu był transport poszkodowanych na zorganizowanych terenach narciarskich – precyzuje kpt. Marcin Gil, rzecznik 6 Brygady Powietrznodesantowej.
Żołnierze uczyli się zaopatrywania rannych i różnych technik zwożenia poszkodowanych ze stoku. Ćwiczyli także zjazdy z toboganami w trudnym terenie, z dala od wyznaczonych szlaków narciarskich i w miejscach zalesionych. – Najtrudniejsze było zapanowanie nad toboganami. Zjazd z saniami wymaga dobrej synchronizacji pomiędzy ratownikami, którzy jadą po przeciwnych stronach sań. Nierówne i nieumiejętne prowadzenie toboganów może pogorszyć stan rannego – opisuje ppor. Haczyk.
W szkoleniu podstawowym z ratownictwa górskiego spadochroniarze uczestniczyli na zaproszenie Grupy Podhalańskiej GOPR. To dopiero początek ich współpracy. W przyszłości chcą wspólnie trenować ewakuację ludzi z wykorzystaniem śmigłowców. – Współpraca z ratownikami górskimi to dla nas doskonała szansa na rozwój. Nigdzie nie zdobędziemy takiego doświadczenia, jak w pracy z zawodowcami – opowiada jeden z ratowników medycznych brygady. Umiejętności zdobyte na stoku przydadzą się także w opiece nad żołnierzami. – 6 brygada może działać w każdym terenie, w górach również. Jeśli kiedyś podczas szkolenia albo działań bojowych będziemy musieli zaopiekować się poszkodowanym żołnierzem, będziemy do tego zadania profesjonalnie przygotowani – potwierdza ppor. Haczyk.
O innych szkoleniach górskich czytaj na portalu polska-zbrojna.pl
Jak przewidzieć zejście lawiny, a potem znaleźć i uratować zasypanych? Komandosi ze wszystkich jednostek Wojsk Specjalnych ćwiczyli w Tatrach pod okiem ratowników TOPR-u. – Operatorzy działają w każdych warunkach. Oprócz przeciwnika muszą czasami pokonać np. ośnieżone górskie szczyty – mówi mjr Krzysztof Plażuk z Dowództwa Wojsk Specjalnych. |
||
Oko i pamięć strzelca wyborowego Potrafią godzinami w ukryciu, bez ruchu wyczekiwać na cel. Zanim pociągną za spust, muszą ocenić siłę wiatru i gęstość powietrza. Strzelec wyborowy to mistrz w obserwacji i maskowaniu. A zaśnieżone Beskidy są idealnym miejscem do ćwiczeń, dlatego w góry wyjechali strzelcy wyborowi z Międzyrzecza. |
autor zdjęć: st. szer. Szymon Bierła
komentarze