moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Czołgiści 2 Szwadronu na Gardzieli

Podczas bitwy o Monte Cassino przypadło im niezwykle trudne zadanie zdobycia wąskiego wąwozu zwanego Gardzielą. Była to pierwsza walka 4 Pułku Pancernego „Skorpion” i jedna z niewielu podczas całej wojny, którą czołgiści toczyli w górach. W tej bitwie polscy pancerniacy zrobili więcej niż mogli, płacąc za to ranami i życiem.


Czołgi zbliżające się do przedmiotu natarcia ruin Albanety. Fot. Zbiory Stowarzyszenia „Pancerny Skorpion” w Opolu

Początków historii 4 Pułku Pancernego „Skorpion” należy szukać w obozie wojskowym w palestyńskiej osadzie Beit Jirja. Tam na początku czerwca 1942 roku sformowano 1 batalion czołgów z żołnierzy rozformowanych 1 i 2 batalionów czołgów przybyłych w ramach ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR. Pierwszym dowódcą batalionu został major/podpułkownik Stanisław Gliński, w młodości dywersant Grupy Destrukcyjnej „Wawelberga” w III Powstaniu Śląskim i rasowy pancerniak, z doświadczeniem dowodzenia 21 Dywizjonem Pancernym Wołyńskiej Brygady Kawalerii w1939 roku i 1 batalionem pancernym 10 Brygady Kawalerii Pancernej w 1940 roku. 1 batalion czołgów został 1 sierpnia 1943 roku przemianowany na 4 Pułk Pancerny i wszedł w skład 2 Brygady Pancernej. Pułk – zgodnie z organizacją brytyjską – składał się z dowództwa, sztabu, szwadronu dowodzenia, trzech szwadronów czołgów i pododdziałów tyłowych.

Kadra pułku wywodziła się w większości z batalionów pancernych armii II RP i kultywowała tradycje broni pancernej, a nie kawalerii. Pomysł godła i nazwy pułku narodził się w styczniu 1944 roku w 2 szwadronie wówczas jeszcze porucznika Władysława Drelicharza podczas pobytu w pustynnym obozie Quassasin w Egipcie. Autorstwo można przypisać dwóm starym Szczurom Tobruku – kapitanowi Władysławowi Drelicharzowi i podporucznikowi Mieczysławowi Białkiewiczowi, który pierwszy namalował wizerunek skorpiona na wieży czołgu. Godło to najpierw przyjął 2 szwadron, a następnie cały pułk.

REKLAMA

Preliminaria

Podczas pobytu w Iraku i Palestynie nie prowadzono wspólnych ćwiczeń 2 BPanc z piechotą i saperami. Przed wyruszeniem do Europy promowano część podchorążych na podporuczników i wyznaczono ich na dowódców plutonów. Z 2 BPanc wysłano na staż do jednostek sojuszniczych walczących w Europie zastępcę dowódcy 6 Pułku Pancernego majora Józefa Zasadniego. Po powrocie oficer wygłosił odczyty w oddziałach brygady na temat środowiska walki ze szczególnym uwzględnieniem problematyki minowej. Jak wspominał porucznik Zygmunt Szepett, „Referat był prowadzony raczej w tym tonie i takim naświetleniu, że kto postawi stopę na ziemi włoskiej, ten już prawie nie żyje. Co krok mina. Ruszyć się po prostu nie ma gdzie. Dziwna rzecz, że jednak referent jakoś wrócił”. O zgraniu działań zaczęto dopiero myśleć przed wejściem 2 Korpusu Polskiego do akcji. Po przybyciu do Włoch korpus skoncentrował się w miejscowości Capriati a Volturno. Tam wzmocniono pancerze czołgów Sherman przez dospawanie trzech dodatkowych płyt pancernych do boków kadłuba oraz kawałków gąsienicy z przodu.

Planując natarcie, generał Władysław Anders przydzielił każdej dywizji po jednym szwadronie czołgów z 4 Pułku Pancernego „Skorpion”, pozostawiając sobie jeden szwadron w odwodzie. Czołgi miały pełnić funkcję artylerii towarzyszącej piechocie, niszczącej i obezwładniającej ogniem na wprost wykryte bunkry i środki ogniowe Niemców. Natarcie 3 Dywizji Strzelców Karpackich miał wspierać 2 szwadron, a natarcie 5 Kresowej Dywizji Piechoty – 3 szwadron. W celu praktycznego zgrania czołgów z piechotą wysłano dwa szwadrony na ćwiczenia do dywizji. Ćwiczenia 2 szwadronu przeprowadzono w okolicach miejscowości Venafro. Kierowcy czołgów doskonalili umiejętności w terenie górzystym. Jeden z uczestników ćwiczenia na stole plastycznym 2 Batalionu Strzelców Karpackich, podporucznik Mieczysław Hopko, po zainscenizowaniu walki według minutowego planu natarcia, z dużą dozą odwagi cywilnej zapytał: „A co się stanie, jak zawiedzie ten plan?”. Odpowiedzią było wzruszenie ramion zastępcy dowódcy pułku, kapitana Władysława Iwanowskiego. Tego wariantu nie brano pod uwagę.


Saperzy na czołgu „Pięść” ppor. Mieczysława Białkiewicza. Zbiory Stowarzyszenia „Pancerny Skorpion” w Opolu

Planowane działania taktyczne wiązały się z urzutowaniem pułków umożliwiającym zasilanie walczących pododdziałów w środki zaopatrzenia. Przewidywano działania pułku w czterech rzutach: rzut walczący „W” oraz trzy rzuty tyłowe „A”, „B1” i „B2” tworzące łańcuch zaopatrywania. Rzut „A” posuwał się tuż za rzutem „W”. Rzuty „B1” i „B2” działały w ugrupowaniu brygady. Dowódcą rzutu „W” był zastępca dowódcy pułku, kapitan Iwanowski. Rzutem „A” rozmieszczonym w rejonie wyczekiwania w San Michele dowodził dowódca szwadronu dowodzenia, kapitan Marian Rudnicki, rzutem „B1” w San Pietro – zastępca dowódcy szwadronu dowodzenia, porucznik Czesław Konopacki, a rzutem „B2” w miejscowości Venafro – szef pułku, chorąży Walenty Śliwiński. Dowódca pułku koordynował pracę rzutów ze stanowiska przy rzucie „A” w San Michele.

Przygotowanie do bitwy

2 Korpus Polski wziął udział w czwartym, od stycznia 1944 roku, natarciu wojsk sojuszniczych na Monte Cassino. Niemcy obsadzający masyw Monte Cassino panowali ogniowo nad doliną rzeki Liri, której opanowanie umożliwiało dalsze natarcie w kierunku Rzymu. Dopiero zajęcie tego masywu mogło pozwolić na rozwinięcie natarcia 13 Korpusu 8 Armii generała Olivera Leese doliną rzeki Liri. Artyleria dywizji i korpusu, strzelająca ogniem pośrednim, nie była w stanie obezwładnić, zniszczyć lub zburzyć celów punktowych, czyli zbudowanych i zamaskowanych pomiędzy skałami bunkrów. Miały to zrobić czołgi ogniem bezpośrednim – na wprost. Każdy szwadron czołgów otrzymał jako wsparcie pluton saperów z 3 kompanii saperów 10 batalionu saperów. Na czas bitwy ta kompania otrzymała nazwę Kompanii Saperów Pancernych. Saperzy pod ciągłym ostrzałem artylerii oczyszczali przedpole i drogę czołgów z min własnych i przeciwnika. Do wydzielonych szwadronów przydzielono również dwie baterie samobieżnych armat przeciwpancernych z 7 Pułku Artylerii Przeciwpancernej.

Szwadronom wyznaczono trzy zadania: wsparcie piechoty przy zdobywaniu Albanety, wzmocnienie od świtu 12 maja rubieży obrony piechoty na zajętych obiektach terenowych oraz wsparcie przez 2 szwadron natarcia 3 DSK na klasztor.

W ramach systemu zaopatrywania zorganizowanego w oparciu o rzuty „A”, „B1” i „B2” przygotowano punkty zaopatrywania. Dwa wysunięte punkty zaopatrywania rozmieszczono na zachodniej stronie rzeki Rapido oraz w Portelli u wylotu wąwozu Inferno. Kolejny punkt przygotowano w rejonie rzutu „A” w San Michele, a ostatni w San Vittore jako punkt drugiej linii. Za zaopatrzenie w materiały pędne i amunicję odpowiadał kwatermistrz pułku, a żywność i wodę dostarczały kwatermistrzostwa wspieranych dywizji.

Podczas luzowania poprzedników żołnierze pułku przejęli trzy czołgi szwadronu Nowozelandczyków stojące u wylotu Cavendish Road przed pierwszą Gardzielą. Polskie załogi dowodzone przez porucznika Tadeusza Bobaka w ciągu kilku dni i nocy wymieniły w nich wyczerpane akumulatory i usunęły uszkodzenia przez wymianę części zamiennych z własnego „repu” lub z kanibalizacji innych uszkodzonych i zniszczonych czołgów stojących wokół po poprzednich natarciach.

Pierwsze natarcie

W nocy z 11 na 12 maja 3 DSK miała nacierać dwoma batalionami w pierwszym rzucie: 1 Batalionem Strzelców Karpackich w kierunku: pierwsza Gardziel – druga Gardziel – Massa Albaneta – wzgórze 476, a 2 Batalionem Strzelców Karpackich w kierunku wzgórza 593 i wzgórza 569. Do wsparcia 1 Batalionu Strzelców Karpackich przydzielono pluton czołgów z 2 szwadronu dowodzony przez porucznika Tadeusza Trejdosiewicza. Pluton ten po przegrupowaniu z San Michele znalazł się przed rozpoczęciem natarcia u podnóża Drogi Polskich Saperów (Cavendish Road) w tak zwanym Car Park. Wraz z nim przybył pluton samobieżnych dział przeciwpancernych. Szwadron miał również osłaniać przydzieloną grupę saperów podczas rozminowywania drogi przez Gardziel. W następnej fazie natarcia pluton miał opanować płaskowyż Massa Albaneta i wspierać z niego ogniem na wprost natarcie piechoty. Przez płaskowyż wraz z Gardzielą została wytyczona główna oś natarcia Korpusu. 2 szwadron miał działać dopiero w drugiej fazie natarcia 3 DSK na klasztorne wzgórze.

Plan to jedno, a realizacja – drugie. Oba plutony (czołgów i dział samobieżnych) dotarły do pierwszej Gardzieli i przez prawie godzinę czekały, aż saperzy, ponosząc ciężkie straty, rozminowali stumetrowy odcinek drogi. Pluton saperów liczący dwudziestu żołnierzy stracił osiemnastu poległych i rannych. Piechotę (1 Batalion Strzelców Karpackich) zatrzymała nawała niemieckiej artylerii. Po dojściu piechoty czołgi ruszyły w ciemności, wspierając natarcie. Pierwszy czołg zawisł na przeszkodzie terenowej, drugi otrzymał trafienie w silnik i zapalił się, a trzeci wkrótce potem otrzymał trafienie w gąsienicę. Po pewnym czasie załogi opuściły unieruchomione czołgi i odeszły w tył.

O 23.30, pod osłoną nawały artyleryjskiej, z rejonu wyczekiwania w San Michele wyruszyła kolumna czołgów 3 i 2 szwadronów w kierunku Gardzieli dowodzona przez kapitana Iwanowskiego. Kolumnę prowadził pluton podporucznika Ludomira Białeckiego, który jako pierwszy miał wejść do walki. To zadanie podporucznik Białecki wylosował u dowódcy pułku, który nie chciał sam zdecydować, kto pojedzie pierwszy. Marsz rozpoczął się zgodnie z tabelą marszu, jednak intensywny ogień niemieckiej artylerii, brak posterunku regulacji ruchu w miejscowości Caira, zatory i przeszkody na drodze spowodowały ponad dwie godziny opóźnienia. Piąty czołg w kolumnie zawadził o skalną ścianę nad przepaścią przy Cavendish Road i zatarasował dalszy marsz części kolumny. Żeby go umożliwić, po wymianie drogą radiową korespondencji, która dotarła aż do sztabu korpusu, zdecydowano się zrzucić czołg w dół. Zadanie wykonał radiooperator, pancerniak Stanisław Jankowski, który zwolnił hamulce czołgu i zdążył wyskoczyć z przechylającego się nad przepaścią pojazdu. Jedynie cztery czołgi z plutonu podporucznika Białeckiego oraz plutonu dowodzenia z 3 szwadronu, jadące na czele kolumny, przybyły z dwugodzinnym opóźnieniem na podstawy wyjściowe przed pierwszą Gardzielą. Na podstawie danych otrzymanych od piechoty kapitan Iwanowski wydał rozkaz podporucznikowi Białeckiemu zajęcia stanowisk ogniowych na Widmie i wsparcia ogniem natarcia piechoty na wzgórzu 575 i Balkonie. Po minięciu Gardzieli podporucznik Białecki, jadąc na „Sułtanie”, zauważył saperów rozminowujących drogę. Otrzymał od nich informację, że za Gardzielą nie mogli rozminować przedpola ze względu na poniesione straty. Mimo to podporucznik Białecki (po otrzymaniu polecenia przez radio: „Poruczniku Białecki – niech pan jedzie!” od kapitana Iwanowskiego, od którego żądał ruchu naprzód i wsparcia ogniem zaległej piechoty dowódca 5 Wileńskiej Brygady Piechoty podpułkownik Wincenty Kurek) ruszył dalej, lecz tuż po dotarciu do wejścia Gardzieli najechał na gniazdo min przeciwpancernych. Po eksplozji z palącego się czołgu udało się wyskoczyć poparzonym podporucznikowi Białeckiemu i radiooperatorowi, kapralowi Józefowi Nickowskiemu. Trzech członków załogi zginęło na miejscu. Dopalający się „Sułtan” z urwaną przez eksplozję amunicji wieżą zatarasował drogę. Kapral Nickowski zmarł po siedmiu dniach w szpitalu. Ciało podporucznika Białeckiego, około trzystu kroków od czołgu „Sułtan”, odnalazł po bitwie kapelan ojciec Adam Studziński. Jadący za „Sułtanem” drugi czołg plutonu, „Szach”, bez łączności z piechotą, pomimo złej widoczności, wystrzelał prawie całą amunicję armatnią do rozpoznanych bunkrów i stanowisk ogniowych spadochroniarzy, po czym zawrócił i wycofał się na podstawy wyjściowe w Cavendish Road. Podczas tego manewru minął się z czołgiem dowódcy 2 szwadronu, kapitana Władysława Drelicharza, jadącym w stronę Albanety. Reszta czołgów szwadronów dotarła Drogą Polskich Saperów do pierwszej Gardzieli w czasie, gdy zdziesiątkowane bataliony piechoty zaczęły się wycofywać na podstawy wyjściowe. Pierwsze natarcie korpusu zakończyło się niepowodzeniem. Żaden z dwu szwadronów nie wykonał swoich zadań. Plan nie uwzględniał kilku słabych punktów, którymi były: warunki terenowe nieodpowiednie dla czołgów, silny ogień dobrze wstrzelanej artylerii niemieckiej, gęsto zaminowany teren oraz jedna jedyna Droga Polskich Saperów.

Przygotowanie do drugiego natarcia

Zgodnie z rozkazem dowódcy korpusu oba szwadrony utworzyły na styku nacierających dywizji zgrupowanie pancerne dowodzone przez kapitana Iwanowskiego. Po załamaniu się pierwszego natarcia Iwanowski zreorganizował swój poczet oraz zorganizował łączność radiową i przewodową z przełożonymi, wspieraną piechotą, szwadronami i przydzielonymi bateriami artylerii przeciwpancernej. Następnie nawiązał łączność przez oficerów łącznikowych z zastępcą dowódcy 5 KDP i dowódcą sąsiedniego 16 Lwowskiego Batalionu Strzelców majorem Andrzejem Stańczykiem. Dowódca 2 szwadronu nawiązał łączność radiową z dowódcą 2 BSK.


Czołg „Pirat”.

Przed rozpoczęciem drugiego natarcia kapitan Iwanowski postanowił przeprowadzić 15 maja rozpoznanie drugiej Gardzieli i mieć wgląd na Albanetę. Nie otrzymał wsparcia piechoty, więc postanowił rozpoznać teren czołgami. Do zadania wyznaczył 1 pluton porucznika Mieczysława Hopki i czołg dowódcy 2 szwadronu. Otrzymał również wsparcie ze strony plutonu saperów, któremu czołgi miały zapewnić osłonę. Kapitan Drelicharz polecił saperom rozminowanie drogi aż do Gardzieli. Po osiągnięciu Gardzieli zażądał wsparcia piechoty w celu zajęcia Albanety, jednak otrzymał rozkaz wycofania się. Piechota była zaangażowana w walce i brakowało odwodów. Czołowy pluton rozpoczął metodyczny ostrzał wszystkich miejsc, w których mogły znajdować się pillboxy. Załogi zastosowały tak zwany bunkier-coctail – wystrzeliwały do celu kilka pocisków odłamkowych (granatów) i kilka przeciwpancernych. Eksplozje granatów zrywały maskowanie, a pociski przeciwpancerne kruszyły kamienne bunkry. Niemcy odpowiadali z pillboxów ogniem karabinów maszynowych, uszkadzając peryskopy oraz zabijając i raniąc saperów. Około dziesiątej ogień Niemców ucichł. Pomimo przebywania czołgów na Gardzieli, przez cały dzień nie otrzymano ognia z rejonu Albanety, który wyglądał na opustoszały. Kapitan Drelicharz poczekał z wycofaniem się aż do wieczora. Po szesnastej kilku pancernych, rozzuchwalonych panującą ciszą, wyskoczyło z czołgów z tomigunami w rękach, by rozpoznać teren wokół i sprawdzić najbliższe bunkry, które okazały się opuszczone. W drodze powrotnej do czołgów starszy pancerny Jan Stańczyk został ostrzelany i ranny w bark. Czołgi rozpoczęły ostrzał sąsiednich wzgórz. Stojący na Gardzieli „Perkun” plutonowego Stanisława Kalety otworzył ogień na Albanetę i całą dolinę. W odpowiedzi Niemcy przykryli ogniem artylerii i moździerzy nieruchome czołgi. Polacy zaczęli metodycznie eliminować poszczególne pillboxy na Widmie ogniem na wprost z armat czołgowych. Ostrzał był przerywany jedynie na czas pracy niemieckich sanitariuszy wynoszących rannych. Podczas niemieckiej nawały ogniowej tylko jeden pocisk z haubicy trafił bezpośrednio w bok wieży czołgu „Pięść” podporucznika Mieczysława Białkiewicza, nie czyniąc większych szkód – wysiadła „tylko” radiostacja. Białkiewicz, aby móc dalej dowodzić plutonem, przesiadł się do czołgu „Pirat”. „Perkun” plutonowego Kalety podczas cofania najechał na stojący za nim drugi czołg „Panterę” i przewrócił się na bok. Kapitan Drelicharz wyskoczył ze swojego czołgu i zaczął ratować załogę, cały czas pod ogniem z moździerzy. Udało się za pomocą podczepionych lin postawić przewrócony czołg, jednak po kilku metrach najechał gąsienicą na trzy miny przeciwpiechotne. Zginął wtedy od odłamku, wychylony z czołgu „Parada”, dowódca 2 plutonu, podporucznik Leopold Żołnierczyk. Ze względu na brak piechoty do ubezpieczenia – po zapadnięciu zmroku, pod ciągłym ostrzałem artylerii i moździerzy – czołgi, osłaniając się wzajemnie ogniem, wycofały się na podstawy wyjściowe. Tam zostały jeszcze ostrzelane pociskami agitacyjnymi z ulotkami typu „Polacy, dla kogo giniecie?”. Po dwóch dniach pracy załóg i „repu”, po usunięciu większości uszkodzeń, do drugiego natarcia 2 szwadron dysponował czternastoma sprawnymi czołgami.

Podczas przygotowania do natarcia zgrupowanie otrzymało zadanie od dowódcy natarcia 5 KDP, pułkownika dyplomowanego Klemensa Rudnickiego: „6/ Dowódca Zgrupowania czołgów patroluje w dniu 16 V do gardzieli Widma i Gardziel, nie dopuści, by npl założył z powrotem miny”. Osobnym pismem pułkownik Rudnicki polecił kapitanowi Iwanowskiemu: „2 i 3 szwadron czołgów podlegają Panu jako całość w natarciu na korzyść 3 DSK i 5 KDP. Pan Kapitan uzgodni z odnośnymi dowódcami natarć obu dywizji ich potrzeby i żądania i wyda szwadronom odnośne rozkazy”. 2 szwadron miał współdziałać z 3 DSK z zadaniem zdobycia Albanety. Wieczorem 16 maja kapitan Drelicharz uzgodnił z dowódcą piechoty majorem Andrzejem Paluchem i dowódcą saperów podporucznikiem Janem Czekalskim plan działania podczas natarcia.

Drugie natarcie

Zgodnie z planem 17 maja rano w 2 szwadronie jako pierwszy wyruszył 4 pluton podporucznika Antoniego Piłatowicza z piechotą i saperami i o 8.20 dotarł do południowego wylotu na wprost Albanety, gdzie został zatrzymany z uwagi na pola minowe. Saperzy, pomimo osłony ognia czołgów, ponosili ciągłe straty. Rozminowywali teren, leżąc pod czołgami. „Ginęli jak muchy – przychodzili inni i robili dalej to samo. To była walka o centymetry drogi”. Mała szerokość wylotu Gardzieli sprawiała, że tylko trzy czołgi mogły jednocześnie prowadzić ogień, co stanowiło niewystarczające wsparcie dla piechoty. Było to powodem załamania natarcia 6 Batalionu Strzelców Karpackich na wzgórzu 593. Czołgi, które wystrzelały amunicję, po wycofaniu były luzowane przez następne, co długo trwało ze względu na małą prędkość na wstecznym biegu. Po kilku godzinach walki w 2 szwadronie z czternastu czołgów zostało sześć sprawnych. Pozostałe były zniszczone lub uszkodzone przez miny albo zrzucone w przepaść z Drogi Polskich Saperów. Nie powiodły się próby rozminowania przejścia na tak zwanym garbku, który uniemożliwiał prowadzenie ognia bezpośredniego do pillboxów na Albanetę, wzgórze 593 i wzgórze 569. Wieczorem 2 szwadron miał już tylko cztery sprawne czołgi. Według rozkazu z 2 BSK żołnierze mieli „za wszelką cenę”, pomimo nierozminowania terenu, dostać się na drugą stronę Albanety. Kapitan Iwanowski poprosił dowódcę pułku podpułkownika Glińskiego o interwencję w sprawie tego szaleńczego rozkazu. Dzięki tej interwencji do szwadronu dotarli saperzy i do rana rozminowali odcinek drogi pomiędzy Gardzielą a Albanetą. Nocą czołgi uzupełniły amunicję, którą dostarczył im rzut „A”. Do resztek 2 szwadronu dotarł 1 szwadron z odwodu 2 Korpusu liczący osiem czołgów i został podporządkowany kapitanowi Drelicharzowi. Następnego dnia rano czołgi kolejno wjechały na Gardziel i zaczęły zjeżdżać wytyczonym przez saperów szlakiem na Albanetę. Panowała cisza, nie było reakcji ze strony Niemców. Po przejechaniu kilkunastu metrów pierwszy czołg „Pazur” plutonowego Piotra Maćkowiaka wyleciał na minie – pomiędzy taśmami. „Cóż, ci saperzy stale nam nawalają. Gromy się sypią” – relacjonował podporucznik Ludwik Kranas. Kapitan Drelicharz nakazał podporucznikowi Białkiewiczowi na „Piracie” wyminąć uszkodzony czołg i jechać dalej. Po kilku metrach „Pirat” także wyleciał na gnieździe min i zaczął się palić. Obie załogi zdążyły wyskoczyć z uszkodzonych maszyn. Czołgi Sherman tak łatwo się zapalały po uszkodzeniu, że otrzymały nieoficjalną nazwę „Ronson” – od znanej marki zapalniczek. Pożar „Pirata” szybko ugaszono, a załogi pojedynczo wróciły do unieruchomionych czołgów i dalej prowadziły ogień, aż do zupełnego wyczerpania amunicji. Przybyła nowa grupa saperów i otrzymała zadanie natychmiastowego sprawdzenia i poszerzenia przejścia. Czołgi osłaniały ich pracę ogniem pomimo braku reakcji Niemców. Po sprawdzeniu drogi przez saperów powoli ruszyły czołgi 2 i 1 szwadronów od Gardzieli po ruiny Albanety i otworzyły ogień bezpośredni na cele natarcia 5 KDP – Balkon, Winnica i wzgórze 575. O godz. 9.45 do szwadronów dotarła informacja, że Niemcy wycofują się z klasztoru na Monte Cassino. Ze wzgórza 593 powoli schodzili żołnierze 6 Batalionu Strzelców Karpackich. Karpatczycy byli zdziwieni obecnością czołgów pod Albanetą. Zajęli opuszczone ruiny i 3 DSK osiągnęła cel natarcia na tym odcinku. Załogi wyszły z czołgów i zaczęły rozglądać się po terenie, który wydawał się nie do zdobycia. Udział 2 szwadronu w bitwie o Monte Cassino został zakończony.

Tymczasem przybył dowódca 2 BPanc generał Bronisław Rakowski wraz ze swoim zastępcą, podpułkownikiem Bobińskim, by omówić z kapitanem Iwanowskim plan dalszego działania. Dowódca brygady zamierzał przesunąć czołgi wąwozem do Albanety. Późnym popołudniem Iwanowski zarządził odprawę dowódców szwadronów w celu omówienia ubezpieczenia czołgów na noc i dalszego działania. W trakcie odprawy Niemcy położyli ogień artylerii na czołgi, aby odwrócić uwagę od wycofujących się ich pododdziałów. Nawała ogniowa zastała dowódców na zewnątrz. Na miejscu poległ kapitan Iwanowski, a ranni zostali: dowódca 1 szwadronu porucznik Stefan Bortnowski (zmarł następnego dnia), dowódca 2 szwadronu kapitan Drelicharz i lekarz porucznik Jan Dudek, który pomimo własnych ran opatrywał poparzonych. Dwie godziny później generał Rakowski nakazał podpułkownikowi Glińskiemu objęcie dowodzenia zgrupowaniem czołgów i wyznaczył kapitana Feliksa Motykę z 6 ppanc. na zastępcę dowódcy 4 ppanc. Dowodzenie szwadronami objęli dotychczasowi zastępcy. Dowódcą 2 szwadronu został porucznik Edward Budzianowski.

Krótko po bitwie, na polecenie dowódcy brygady, każdy szwadron opracował spostrzeżenia dotyczące zdobytych doświadczeń w czasie akcji. Udział w bitwie o Monte Cassino, w najtrudniejszych warunkach terenowych dla czołgów był pierwszą walką pułku i właściwie przeanalizowane doświadczenia, wyprowadzenie z nich wniosków mogły zmniejszyć straty w następnych starciach na Półwyspie Apenińskim.

Po wojnie

W drugą rocznicę zwycięskiego natarcia na Monte Cassino 18 maja 1946 roku uroczyście odsłonięto w Gardzieli pomnik 4 Pułku Pancernego „Skorpion”, którego podstawę tworzy wrak czołgu podporucznika Ludomira Białeckiego. Otoczony początkowo opieką, w kolejnych latach był powoli dewastowany przez miejscowych złomiarzy.

Przedstawiciele Koła Żołnierzy Pułku 4. Pancernego „Skorpion” 15 maja 1993 roku oficjalnie przekazali tradycje tego pułku 102 Pułkowi Zmechanizowanemu w Opolu, który później został przeformowany w 5 Brygadę Pancerną „Skorpion”. Brygada ta w ciągu ośmiu lat funkcjonowania zdołała wytworzyć esprit de corps, przejawiający się między innymi przywiązaniem do barw i odznaki „Skorpiona”. W wielu dowództwach, sztabach i instytucjach jeszcze długo po rozformowaniu w 2001 roku 5 BPanc „Skorpion” można było spotkać oficerów noszących czarny beret z nałożoną odznaką „Skorpion”.

Dziękuję panu ppłk. rez. Zbigniewowi Koziarzowi za udostępnienie zbiorów Stowarzyszenia „Pancerny Skorpion” w Opolu.

Bibliografia:
M. Białkiewicz, Ostatnie natarcie Pułku 4-go Pancernego „Skorpionów” na Mass Albaneta 17 i 18 maja 1944 r., „Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej” (Londyn), nr 114/1984.
M. Białkiewicz, Pułk 4. Pancerny „Skorpion”, „Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej” (Londyn), nr 113/1984.
Z. Matuszak, Z działań 2 Brygady pancernej w bitwie pod Monte Cassino, w: 2 Korpus Polski w bitwie pod Monte Cassino, red. T. Panecki, Warszawa 1994.
A.F. Studziński, Wspomnienia kapelana Pułku 4 Pancernego „Skorpion” spod Monte Cassino, Kraków 1998.
W. Tylka, Waleczne Skorpiony. Z dziejów Pułku 4 Pancernego „Skorpion” (1942–1947), t. 1, Londyn – Tarnowskie Góry 2004.

Źródło cytatów:
W. Tylka, Waleczne Skorpiony. Z dziejów Pułku 4 Pancernego „Skorpion” (1942–1947), t. 1, Londyn – Tarnowskie Góry 2004.
W. Tylka, Waleczne Skorpiony. Z dziejów Pułku 4 Pancernego „Skorpion” (1942–1947), t. 1, Londyn – Tarnowskie Góry 2004.

ppłk rez. Andrzej Łydka

autor zdjęć: Zbiory Stowarzyszenia „Pancerny Skorpion” w Opolu

dodaj komentarz

komentarze


Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
 
The Power of Buzdygan Award
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Ogień nad Bałtykiem
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Niepokonany generał Stanisław Maczek
Wojskowi rekruterzy chcą być (jeszcze) skuteczniejsi
Byłe urzędniczki MON-u z zarzutami
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Mark Rutte w Estonii
Polski producent chce zawalczyć o „Szpeja”
Ile GROM-u jest w „Diable”?
Jak dowodzić plutonem szturmowym? Nowy kurs w 6 BPD
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Rajd pamięci i braterstwa
Święto marynarzy po nowemu
Zmiana warty w PKW Liban
Żołnierska pamięć nie ustaje
Zagrożenie może być wszędzie
Rozliczenie podkomisji Macierewicza
Adm. Bauer: NATO jest na właściwej ścieżce
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Rosyjskie wpływy w Polsce? Jutro raport
Snipery dla polskich FA-50
Złoty Medal Wojska Polskiego dla „Drago”
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Rozkaz: rozpoznać przeprawę!
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Żeby nie poddać się PTSD
Miliony sztuk amunicji szkolnej dla wojska
Odznaczenia dla amerykańskich żołnierzy
Po pierwsze: bezpieczeństwo granic
Ostrogi dla polskich żołnierzy
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Polski wkład w F-16
Witos i spadochroniarze
Grób Nieznanego Żołnierza ma 99 lat
Karta dla rodzin wojskowych
Kleszcze pod kontrolą
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ostre słowa, mocne ciosy
Namiastka selekcji
Komisja bada nielegalne wpływy ze Wschodu
Olympus in Paris
Żeglarz i kajakarze z „armii mistrzów” na podium
Breda w polskich rękach
Centrum Robotów Mobilnych WAT już otwarte
Olimp w Paryżu
Sojusz także nuklearny
„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
Polskie „JAG” już działa
Szkolenie 1000 m pod ziemią
Czas „W”? Pora wytropić przeciwnika
Mikrus o wielkiej mocy
Cześć ich pamięci!
Czworonożny żandarm w Paryżu
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO