moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Żegnali ich kamieniami w bukietach

Interwencja w Afganistanie miała trwać najwyżej kilka miesięcy, przerodziła się jednak w długotrwałą i daremną wojnę. Obnażyła wszystkie słabości sowieckiej machiny wojennej, a przy tym ostatecznie podkopała zaufanie obywateli do państwa i wpisała się w ciąg zdarzeń, które doprowadziły do upadku ZSRS.


Radziecki czołg T-62M wycofujący się z Afganistanu

Był 15 maja 1988 roku. Na placu apelowym sowieckiego garnizonu w Dżalalabadzie od wczesnego rana panowało poruszenie. Naprędce sklecona trybuna honorowa wypełniła się oficerami i przedstawicielami afgańskich władz. Na ceremonii pojawili się także obserwatorzy ONZ. Naprzeciw w równym rzędzie stanęły wyprowadzone z garaży pojazdy opancerzone, przed którymi prężyły pierś załogi. „Żołnierze mieli ponure twarze, bez uśmiechu, zmęczone, kiedy słuchali niekończących się przemówień” – opisywał Rodric Braithwaite, brytyjski dyplomata, autor książki „Afgańcy. Ostatnia wojna imperium”. Oficerowie dziękowali im za wypełnienie „internacjonalistycznego obowiązku”, widać jednak było, że oni myślami byli głównie przy stojącym za trybuną bufecie. Łakomie omiatali wzrokiem wiszące na hakach połcie szynki, stosy kiełbas i serów. „Takich rzeczy normalnie nikt w pułku nie widział” – konstatował Braithwaite. Kiedy uroczystość dobiegła końca, żołnierze zajęli miejsca w pojazdach. Zagrały silniki, po czym kolumna z wolna wytoczyła się za bramę. Wzdłuż ulicy czekał już szpaler mieszkańców. Do dziś trudno powiedzieć, ilu z nich przyszło tam z własnej woli, a ilu zagnali miejscowi działacze partii komunistycznej. Odjeżdżającym żołnierzom Afgańczycy rzucali bukiety kwiatów. Helen Womack, brytyjska dziennikarka, która towarzyszyła Sowietom w marszu ku granicy, wychwyciła znaczący szczegół – pośród kwiatów nierzadko ukryte były kamienie i kawałki wielbłądzich odchodów...

Tak właśnie ZSRS kończył kolejną z serii bratnich interwencji. Miała trwać najwyżej kilka miesięcy, a przeciągnęła się do blisko dziesięciu lat. Szybko przerodziła się w regularną wojnę, która po obydwu stronach pochłonęła setki tysięcy ofiar, zrujnowała Afganistan i stała się jednym z ostatnich gwoździ do trumny sowieckiego imperium.

Pod czerwonym sztandarem

Aby zrozumieć, jak doszło do sowieckiej inwazji, należy się cofnąć przynajmniej do 1978 roku. Wówczas Afganistanem rządził prezydent Mohammad Daud Chan, który kilka lat wcześniej obalił króla. Początkowo mógł liczyć na wsparcie komunistów z Parczam, czyli umiarkowanego skrzydła partii LDPA. Przychylnym okiem spoglądał na niego także Kreml. Sytuacja jednak szybko się zmieniła. Daud bał się rosnącej popularności komunistów, rozpoczął więc polityczną wojnę z dotychczasowymi sojusznikami. Jednocześnie w polityce zagranicznej wykonał radykalny zwrot. Zaczął robić interesy z Zachodem, Indiami, Iranem... Tyle że komuniści nie złożyli broni.

27 kwietnia 1978 roku w Afganistanie doszło do zamachu stanu. Daud został obalony i zamordowany. Jego zwłoki oprawcy wrzucili do masowego grobu. Spoczywały tam przez następne trzy dekady. Wiele wskazuje na to, że za przewrotem stało KGB. Jak jednak zaznacza Braithwaite, brakuje na to bezpośrednich dowodów. Na czele nowego rządu stanął Nur Mohammad Taraki – polityk wywodzący się z Chalku, czyli radykalnego skrzydła LDPA. Wkrótce też zaczął wcielać w życie pakiet radykalnych reform, które uderzały w podstawy konserwatywnego społeczeństwa. Taraki odbierał ziemię afgańskim feudałom, starał się rozbijać tradycyjne klanowe struktury, ogłosił, że wprowadzi w kraju równouprawnienie i otworzy szkoły przed kobietami, a dotychczasową flagę Afganistanu, która kolorem zielonym nawiązywała do islamu, zastąpił sztandarem czerwonym. Część zmian spotkała się ze społecznym poparciem, inne wywołały głęboki sprzeciw. Polityk był jednak gotów przeć do wyznaczonego celu bez względu na koszty. „Ludzie Tarakiego narzucali siłą swoją wolę, dokonując mordów tysięcy Afgańczyków. Egzekucje były zwykle poprzedzone masowymi aresztowaniami i torturami. Celem państwowego terroru byli przede wszystkim przywódcy religijni i plemienni, a także działacze polityczni, studenci, inteligencja i pozostałe grupy społeczne tworzące elitę narodu, które stanowiły potencjalne zagrożenie dla reżimu” – pisze Gregory Feifer, autor książki „Afgańska ruletka”. Pod Kabulem powstał nawet obóz koncentracyjny dla „wrogów ludu”.

Brutalna polityka w kraju doprowadziła do antyrządowej rebelii. Taraki postanowił utopić ją we krwi, sam jednak nie bardzo dawał sobie z tym radę. Kiedy buntownicy opanowali Herat, poprosił o pomoc Moskwę. Ostatecznie w marcu 1979 roku miasto zostało zbombardowane przez sowieckie MiG-i. Pod gruzami, według różnych szacunków, mogło zginąć od kilku do kilkunastu tysięcy mieszkańców.

Ale pozycja Tarakiego słabła z każdym dniem. Ostatecznie także on został obalony i zamordowany. Zamachowcy dopadli go w sypialni, przywiązali do łóżka i udusili. Za przewrotem stał prominentny członek Biura Politycznego – Hafizullah Amin. Nowy prezydent szybko zdał sobie sprawę, że podobnie jak poprzednik nie jest w stanie zapanować nad sytuacją w kraju. Tak jak Taraki, zaczął apelować o pomoc Kremla. Tyle że w głowach sowieckich przywódców dojrzewał już zupełnie inny plan.

Oddział Specnazu przygotowuje się do walki w Afganistanie, 1988

Sztorm, który zmiótł prezydenta

Moskwa Aminowi nie ufała. Sowieccy przywódcy mieli mu za złe, że obalił Tarakiego, a teraz konsekwentnie likwiduje jego stronników. Wściekły był zwłaszcza Leonid Breżniew. Ale to nie on parł do interwencji. Według Feifera decyzję forsował przede wszystkim ówczesny szef KGB – Jurij Andropow, który w pewnym momencie zaczął podobno podejrzewać, że Amin jest agentem CIA. Ostatecznie klamka zapadła 12 grudnia 1979 roku podczas tajnej narady na Kremlu, której kulisy – jak zauważa autor „Afgańskiej ruletki” – pozostają jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic zimnej wojny.

Sowieci najpewniej zdecydowali się wkroczyć do Afganistanu, gdyż obawiali się, że kraj ten wymknie się im spod kontroli. A na to nie mogli sobie pozwolić. Afganistan to serce Azji Środkowej. Relatywnie blisko stamtąd do Chin, Indii, Iranu i nad Ocean Indyjski. Przy niekorzystnym zbiegu okoliczności mógłby się on jednak stać miękkim podbrzuszem sowieckiego imperium.

Data inwazji została wyznaczona na grudzień 1979 roku. Specjalnie na jej potrzeby został sformowany nowy związek operacyjny – 40 Armia. Sowieci zamierzali przywieźć ze sobą nowego prezydenta. Zgodził się nim zostać Babrak Karmal, z umiarkowanego skrzydła LDPA, który akurat przebywał na leczeniu w Moskwie. Zanim jednak sowieckie czołgi ruszyły w głąb Afganistanu, na lotnisku w Kabulu wylądowali komandosi ze Specnazu. Mieli rozkaz zlikwidować Amina i wraz z żołnierzami 345 Gwardyjskiego Samodzielnego Pułku Powietrznodesantowego opanować strategiczne punkty w mieście. Pojawienie się sowieckich wojsk nie wzbudziło w Afgańczykach podejrzeń. Przecież sam Amin przez długie miesiące prosił Kreml o wsparcie...

27 grudnia rano komandosi dostali sygnał: „Czas zacząć operację Sztorm-333”. Ruszyli na pałac prezydencki. Po krótkiej strzelaninie z ochroną wpadli do wnętrza. Amin akurat przebywał w pałacowym barze. Natknął się na niego jeden z sowieckich oficerów, który bez wahania posłał w jego kierunku serię z pistoletu automatycznego. Aby upewnić się, że prezydent nie wyjdzie z tego cało, rzucił jeszcze w jego stronę granat. W krótkim czasie komandosi wspierani przez spadochroniarzy zajęli budynki afgańskich ministerstw, siedzibę partii, radia i telewizji. Wierne Aminowi siły nie zdążyły zareagować. Kabul był opanowany. Najgorsze dla Sowietów miało dopiero przyjść.

Owsianka dla rannych

W pierwszym rzucie do Afganistanu wkroczyło ponad 81 tysięcy żołnierzy, którzy do dyspozycji mieli przeszło 600 czołgów i 500 samolotów. Przeciwko nim stanęły stosunkowo liczne, ale uzbrojone przeważnie w broń ręczną oddziały mudżahedinów. Sowieci szybko obsadzili główne miasta, takie jak Kandahar czy Kabul, i przejęli kontrolę nad kluczowymi drogami. Wydawało się, że niebawem opanują sytuację. A jednak ich kalkulacje zawiodły. Jak wskazuje politolog Łukasz Jureńczyk, afgańskie terytorium nie sprzyja prowadzeniu operacji przez duże zgrupowania wojska wyposażonego w ciężki sprzęt. Kraj w dużej części pokrywają niebotycznie wysokie góry, lata bywają tam suche i bardzo gorące, a zimy ekstremalnie mroźne, brakuje dobrych dróg, w dodatku system górskich tuneli i jaskiń sprzyja ugrupowaniom partyzanckim. Łatwo się tam ukryć, trudniej przeprowadzić pacyfikację, nie mówiąc już o regularnym bombardowaniu. Tak więc sowieckie kolumny grzęzły w wysokich zaspach albo błocie z wiosennych roztopów, mudżahedini zaś kąsali je przy każdej okazji. Pojawiali się znienacka, zadawali duże straty, po czym znikali bez śladu.

Aby temu zaradzić, sowieckie dowództwo wysyłało do Afganistanu kolejnych żołnierzy i... ciężki sprzęt. W szczytowym okresie kontyngent składał się ze 120 tysięcy żołnierzy, których uzupełniał jeszcze personel cywilny. Ale i partyzantka rosła w siłę. W jej szeregi wstępowali choćby dezerterzy opuszczający szeregi afgańskiej armii. Dowódca mudżahedinów, Ahmad Szah Masud, mógł też liczyć na dostawy sprzętu z zagranicy. Broń słali Amerykanie, którzy w inwazji widzieli naruszenie kruchego status quo obydwu supermocarstw, Brytyjczycy, a także Chiny czy Arabia Saudyjska. W sąsiednim Pakistanie powstały obozy treningowe dla afgańskich oddziałów. Pod koniec 1988 roku ruch oporu liczył ponad 82 tysiące bojowników, uzbrojonych między innymi w ręczne wyrzutnie rakiet, które stały się postrachem dla czołgów i śmigłowców przeciwnika.

Jakby tego było mało, Sowieci mieli ogromne trudności z logistyką, nie umieli wyjść poza biurokratyczne schematy. Morale najeźdźców sukcesywnie słabło. Gregory Feifer w swojej książce przywołuje późniejszą relację Michaiła Kożuchowa, dziennikarza „Komsomolskiej Prawdy”, który do Afganistanu przyjechał w 1985 roku jako korespondent wojenny. „Żołnierzom brakowało opału, a nawet, co zdumiewające na tym etapie wojny, prowiantu. Kożuchow często widział, jak jedzą nadgniłe pomidory i kapustę. Pacjenci szpitala, których leczono na zapalenie wątroby i tyfus czy anemię, mogli mówić o szczęściu, jeśli dostawali owsiankę. Chociaż w Afganistanie było pod dostatkiem dobrych, tanich owoców, obowiązywał zakaz nabywania lokalnych produktów. W tym opartym na centralnym planowaniu systemie wszystko musiało pochodzić z ZSRR” – pisze Feifer. Sowieci z każdym miesiącem coraz dotkliwiej przekonywali się, że pobyt ich wojsk w Afganistanie to droga donikąd. Michaił Gorbaczow, który w marcu 1985 roku objął urząd pierwszego sekretarza KC KPZR, w pewnym momencie zaczął dążyć do wycofania kontyngentu, ale tak, by skutki porażki były dla ZSRS jak najmniej dotkliwe. 14 kwietnia 1988 roku w Genewie do stołu zasiedli przedstawiciele władz Afganistanu, Pakistanu, ZSRS i USA. Rozmowy prowadzone były pod egidą ONZ, w ich wyniku sowieckie wojska zaczęły stopniowo wycofywać się z Afganistanu. Trwało to od 15 maja 1988 roku do 15 lutego 1989 roku. Jako ostatni afgańskie terytorium opuścił nadzorujący ewakuację gen. Boris Gromow.

Sowieci wycofali się z trwającej blisko dekadę bezsensownej awantury, ale jej skutki okazały się dla Rosji opłakane.

Imperium się chwieje

W ciągu niespełna dziesięciu lat przez Afganistan przewinęło się 620 tysięcy sowieckich żołnierzy. Zginęło około 15 tysięcy. Dziesiątki tysięcy odniosło rany. Liczby mundurowych, którzy wrócili do domów z trwałym urazem psychicznym, nie sposób oszacować. Materialne koszty wojny nie były przesadnie wysokie. Każdego roku pochłaniała ona średnio trzy procent budżetu, który ZSRS przeznaczał na obronność. Problem jednak tkwił gdzie indziej. Jak zauważa Rodric Braithwaite, upokarzająca porażka wpisała się ciąg wydarzeń, które głęboko wstrząsnęły sowieckim społeczeństwem. Katastrofa w Czarnobylu, narastający kryzys gospodarki, przegrana wojna pokazały, że państwo przestało działać. Zwiastowały rychły krach imperium, które faktycznie niebawem runęło.

Niewiele lepszy los spotkał Afganistan. W ciągu dekady kraj został niemal doszczętnie zrujnowany. Na skutek walk, brutalnych represji, chorób czy głodu śmierć poniosło blisko 1,5 miliona Afgańczyków, a 5,5 miliona wybrało emigrację. Wycofujący się Sowieci zostawili kraj w ogniu.

Podczas pisania korzystałem z: Rodric Braithwaite, „Afgańcy. Ostatnia wojna imperium”, Kraków 2012; Gregory Feifer, „Afgańska ruletka. Radziecka interwencja w Afganistanie”, Wrocław 2011; Łukasz Jureńczyk, „Sowiecka inwazja na Afganistan w perspektywie filmu pt. »Wojna Charliego Wilsona« w reżyserii Mike'a Nicholsa”, repozytorium.ukw.edu.pl (dostęp 10 maja 2023); Adrian Kosowski, „Interwencja ZSRR w Afganistanie”, „Res Politicae. Prace Naukowe Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, 2013, t. V.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
 
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Medycyna w wersji specjalnej
Norwegowie na straży polskiego nieba
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Polskie „JAG” już działa
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Transformacja wymogiem XXI wieku
Wybiła godzina zemsty
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Jaka przyszłość artylerii?
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zmiana warty w PKW Liban
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
„Husarz” wystartował
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Czworonożny żandarm w Paryżu
Right Equipment for Right Time
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Pożegnanie z Żaganiem
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Olimp w Paryżu
Jesień przeciwlotników
Ostre słowa, mocne ciosy
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Aplikuj na kurs oficerski
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Zyskać przewagę w powietrzu
Święto podchorążych
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Transformacja dla zwycięstwa
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Setki cystern dla armii
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Olympus in Paris
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Wzmacnianie granicy w toku
„Szczury Tobruku” atakują
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Bój o cyberbezpieczeństwo
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
O amunicji w Bratysławie
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Co słychać pod wodą?
Karta dla rodzin wojskowych
Terytorialsi zobaczą więcej
Od legionisty do oficera wywiadu
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO