Dekret o aneksji częściowo okupowanych przez Rosję obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego podpisał dziś na Kremlu prezydent Władimir Putin. Przy okazji zaatakował Zachód i uczynił kolejną aluzję do możliwości użycia broni jądrowej. Zachodni przywódcy potępili ten akt jako bezprawny.
W ceremonii na Kremlu wzięli udział najważniejsi tamtejsi dygnitarze oraz namaszczeni przez Rosję liderzy zagarniętych Ukrainie regionów. W okolicznościowym przemówieniu Władimir Putin twierdził, że o dalszych losach czterech ukraińskich regionów zdecydowali sami mieszkańcy w referendach. Powołał się przy tym na Kartę Narodów Zjednoczonych i zapisy o prawie do samostanowienia narodów. Dodał też, że południowo-wschodnia Ukraina faktycznie zawsze powinna była należeć do Rosji, bo tak było za czasów carskiego imperium. – Ukraina musi przerwać walki i wrócić do stołu rokowań. Ale rozmów o przyszłości Doniecka, Ługańska, Chersonia i Zaporoża nie będzie. Ta sprawa jest już zamknięta – mówił rosyjski prezydent, powtarzając jednocześnie to, o czym od kilku dni mówią przedstawiciel Kremla: atak Ukraińców na anektowane terytoria faktycznie będzie bezpośrednim uderzeniem na Rosję. – Będziemy bronić naszych ziem wszelkimi dostępnymi środkami – mówił Putin.
Po raz kolejny uczynił przy tym aluzję do możliwości użycia broni jądrowej, którą Rosjanie posiadają w swoim arsenale. Wskazał, że to Amerykanie jako pierwsi w historii sięgnęli po bomby atomowe, zrzucając je na Hiroszimę i Nagasaki i stwarzając tym samym precedens. Część przemówienia poświęcona została atakowi na kraje Zachodu. Putin posunął się nawet do absurdalnego stwierdzenia, że USA faktycznie okupują Niemcy, Japonię i Koreę Południową. – Zachód zawsze marzył o rozbiciu naszego państwa na mniejsze kraje, ale Rosja przetrwała – przekonywał Putin. – Zachodnia hegemonia zostanie rozbita. To nieuniknione. Musimy do zrobić dla dobra naszego narodu – dodawał.
Dzisiejszy akt to następstwo pseudoreferendów, które zostały przeprowadzone na terenach okupowanych przez Rosję. Według nagrań oraz informacji przekazywanych przez tamtejszych mieszkańców rosyjscy urzędnicy chodzili do domów i mieszkań z urnami, w asyście uzbrojonych żołnierzy, zmuszali do głosowania, także w imieniu nieobecnych członków rodziny. O aneksji kremlowscy urzędnicy mówili jeszcze przed ogłoszeniem wyników. Dziś decyzją Putina Rosja zagarnęła kolejnych 18 procent ukraińskiego terytorium, po anektowanym w 2014 roku Krymie.
„Nie” dla bezprawia i agresji
Już podczas przemówienia Putina, wcielenie do Rosji okupowanych terytoriów potępiła Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej. „Nielegalna aneksja niczego nie zmienia. Wszystkie terytoria nielegalnie okupowane przez rosyjskich najeźdźców są ziemią ukraińską i zawsze będą częścią tego suwerennego państwa” – napisała w mediach społecznościowych. Z kolei Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, zapowiedział dalsze sankcje na Rosję, a przywódcy 27 państw UE wydali wspólne oświadczenie. „Stanowczo odrzucamy i jednocześnie potępiamy bezprawną aneksję przez Rosjan”, „nie uznajemy i nigdy nie uznamy nielegalnych ‘referendów’” – napisali europejscy liderzy.
W odpowiedzi na akt Kremla prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał wniosek o przyłączenie Ukrainy do NATO w trybie przyspieszonym. Sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg pytany przez dziennikarzy o przyszłość wniosku odpowiedział: – Na decyzję o akcesji muszą zgodzić się wszyscy członkowie Sojuszu. W tej chwili skupiamy się na zapewnieniu bezpośredniego i natychmiastowego wsparcia Ukrainy, by mogła się bronić się przed brutalną inwazją. Jednocześnie Stoltenberg nazwał dzisiejsze decyzje Kremla „najpoważniejszą eskalacją od początku wojny”. – Sojusznicy NATO nie uznają tej aneksji, a działania Rosji wskazują jej słabość i dowodzą, że wojna nie idzie według planu – mówił. Stanowczo zaznaczył, że Ukraina ma prawo do odbicia zajętych przez Rosję ziem. Odnosząc się do groźby użycia broni jądrowej szef Sojuszu podkreślił, że jeśli Rosja sięgnie po tę broń, to napotka potężne konsekwencje.
Głosy sprzeciwu wobec działania Rosji dobiegały z Zachodu od kilku dni. – Chciałbym, aby mój głos wybrzmiał wyraźnie. Stany Zjednoczone nigdy, nigdy, nigdy nie uznają rosyjskich roszczeń do terytoriów Ukrainy – podkreślił prezydent USA Joe Biden. W podobnym tonie wypowiada się brytyjska premier Liz Truss. „Władimir Putin po raz kolejny działa z pogwałceniem prawa międzynarodowego, z wyraźnym lekceważeniem życia narodu ukraińskiego, który jak sam twierdzi, reprezentuje. Nigdy nie zaakceptujemy obwodów donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego jako terytorium innego niż Ukrainy. Nie możemy pozwolić Putinowi na zmianę granic przy użyciu brutalnej siły” – napisała Truss w oświadczeniu.
Pociski wciąż spadają
Tymczasem Rosja nie ustaje w atakach rakietowych na cele położone nieopodal linii frontu. Często są to cele cywilne. W ciągu ostatnich kilkunastu godzin rosyjskie pociski zabiły ludzi na przystanku autobusowym w Mikołajowie. Ostrzelane miało zostać również osiedle mieszkaniowe w tym mieście oraz infrastruktura krytyczna w Dnieprze i kilku innych miejscowościach. Do najtragiczniejszego w skutkach ataku doszło w okolicach Zaporoża. Rosjanie ostrzelali tam konwój samochodów osobowych, które zmierzały w stronę okupowanych terytoriów obwodu. „Ludzie jechali, by zabrać stamtąd swoich bliskich, albo dostarczyć im pomoc. Nieprzyjaciel przypuścił na nich rakietowe uderzenia” – informował na Telegramie gubernator obwodu zaporoskiego Ołeksandr Staruch i dodawał, że liczba ofiar jest tak duża, że trudno ją oszacować. Jak podały niebawem media śmierć w ataku poniosły 23 osoby, a kolejnych 28 zostało rannych.
Rosyjska armia daje o sobie znać także poza Ukrainą. W czwartek włoskie siły powietrzne podały, że nadlatujący od strony Federacji samolot bojowy niebezpiecznie zbliżył się do granic Polski. Intruz został jednak przegoniony przez parę włoskich myśliwców, które pełnią dyżur na lotnisku w Malborku. Cały czas mnożą się też spekulacje dotyczące wysadzenia w powietrze fragmentów gazociągu Nord Stream 1 oraz Nord Stream 2. Według wojskowych analityków najbardziej prawdopodobne tropy prowadzą na Kreml. Powód: chęć zdestabilizowania europejskich rynków gazu. Do tych doniesień odniósł się wczoraj sekretarz obrony USA Lloyd Austin. – Dopóki nie otrzymamy dalszych informacji lub nie będziemy w stanie przeprowadzić kolejnych analiz, nie zamierzamy spekulować, kto mógł być za to odpowiedzialny – mówił podczas konferencji na Hawajach.
Na samym froncie sytuacja Rosjan jest nie najlepsza. Komunikaty wydawane przez ukraiński sztab zgadzają się z analizami brytyjskiego wywiadu i Instytutu Badań nad Wojną z USA. Według tych doniesień ukraińska armia otoczyła okupowane miasto Łyman w obwodzie donieckim. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zapewnił, że mimo aneksji plany Ukrainy się nie zmieniają. Zamierza odbić wszystkie okupowane przez Rosję terytoria. Zachód wspomaga ją w tym śląc uzbrojenie. 28 września rzecznik Białego Domu Karine Jean-Pierre przekazała, że wkrótce Amerykanie uruchomią kolejny pakiet pomocowy dla Ukrainy. Tym razem będzie on miał wartość 1,1 miliarda dolarów. Ukraińcy otrzymają między innymi 18 wyrzutni HIMARS, 150 transporterów opancerzonych HMMWV, radary oraz sprzęt łączności. Rzecznik przypomniała, że od czasu pełnoskalowej inwazji wysokość pomocy wojskowej, którą broniącej się Ukrainie zadeklarowały Stany Zjednoczone sięgnęła 16,2 miliarda dolarów.
Amerykańskie dowództwo dla Ukrainy
Na tym jednak nie koniec. Jak informuje CNN, Amerykanie zamierzają utworzyć w niemieckim Wiesbaden nowe dowództwo, które miałoby się zająć koordynacją procesu szkolenia i dozbrajania ukraińskiej armii. Na jego czele miałby stanąć trzygwiazdkowy generał. Wcześniej donosił o tym „New York Times”.
Tymczasem Rosjanie gromadzą przy granicach z Ukrainą kolejne wojska. Część z nich miałaby zostać zgrupowana na terytorium Białorusi, gdzie trwa przygotowywanie odpowiedniej infrastruktury. Rosyjskie oddziały złożone są w dużej mierze z poborowych przymusowo wcielanych do armii w efekcie częściowej mobilizacji, którą kilka dni temu ogłosił Putin. Pobór napotyka jednak na liczne problemy, co przyznają nawet prokremlowskie media. Rosja zmaga się z wielką falą emigracji mężczyzn, którzy chcą uciec przez wojskiem. W ciągu kilku ostatnich dni granice z Gruzją czy Kazachstanem przekroczyły tysiące osób. Przeciwko poborowi buntują się całe regiony, niepokoje ogarnęły m.in. Dagestan.
autor zdjęć: Jakub Szymczuk / KPRP
komentarze