80 lat temu, 23 lipca 1942 roku, do obozu zagłady Treblinka II przybył pierwszy transport wiozący Żydów z warszawskiego getta. Wszyscy zostali zabici w komorach gazowych. Obóz działał ponad rok, w tym czasie zamordowano w nim według szacunków od 700 do 900 tys. osób. W większości byli to Żydzi z Polski.
Fot. Muzeum Treblinka
„Dnia 23 lipca w czwartek 1942 r. w godzinach rannych wyszedł z Małkini pierwszy transport z ‘przesiedleńcami’ [...] Pociąg składał się z 60 wagonów krytych, zatłoczonych ludźmi. [...] Wysoka temperatura, brak powietrza, upał wytworzyły warunki nie do wytrzymania, nawet przez zdrowe, młode i silne organizmy”. Tak w swojej książce „Wspomnienia dawne i nowe” Franciszek Ząbecki, wówczas dyżurny ruchu na stacji Treblinka i członek Armii Krajowej, opisał pierwszy transport do obozu zagłady w Treblince. Znaleźli się w nim Żydzi z warszawskiego getta wywiezieni przez Niemców w ramach tzw. wielkiej akcji deportacyjnej, której celem była tak naprawdę eksterminacja.
Obóz, nazwany Treblinka II, powstał latem 1942 roku i był częścią tzw. akcji Reinhardt. Miała ona doprowadzić do zagłady ludności żydowskiej z terenów Europy okupowanej przez Niemców. Na miejsce budowy wybrano teren niedaleko wsi Treblinka w powiecie sokołowskim. – O lokalizacji zdecydowała bliskość linii kolejowej oraz położenie na styku dystryktów warszawskiego i lubelskiego, w których znajdowały się duże skupiska ludności żydowskiej – mówi dr Andrzej Rafalski, historyk zajmujący się okresem II wojny światowej.
Obóz zagłady powstał niedaleko karnego obozu pracy, który istniał od lipca 1941 roku (później został nazwany Treblinka I) i gdzie przetrzymywani byli głównie Polacy, potem również Żydzi. Przez trzy lata przeszło przez niego około 20 tys. więźniów, z czego około 10 tys. zmarło lub zostało zamordowanych. Pierwszym komendantem Treblinki II został doktor medycyny Irmfried Eberl. Po nim funkcję tę objął Franz Stangl, wcześniej komendant obozu w Sobiborze. Z kolei w sierpniu 1943 roku zastąpił go Kurt Franz, którego zadaniem była likwidacja obozu i zatarcie po nim śladów. Załoga składała się z 30–40 Niemców i Austriaków, funkcjonariuszy SS i policji, oraz 100–120 wachmanów, czyli strażników.
Na początku do Treblinki Niemcy zwozili mieszkańców getta warszawskiego i innych miejscowości dystryktu warszawskiego. Później trafiali tam także Żydzi zamknięci w gettach dystryktu radomskiego, lubelskiego, powiatu kieleckiego i okręgu białostockiego. Transporty, które składały się z około 60 wagonów, czyli liczące mniej więcej 5–6 tys. osób, przybywały na bocznicę kolejową koło obozu. – Po trwającej kilka dni jeździe bez wody i jedzenia część osób umierała już w drodze – mówi historyk.
Na bocznicy oddzielano osoby starsze i chore, które nie dałyby rady o własnych siłach dojść do komór gazowych. Zabijano je od razu strzałem w tył głowy w tzw. lazarecie, czyli budce imitującej szpital. Pozostałym zabierano bagaże, kobietom golono głowy i wszystkim kazano się rozebrać pod pozorem kąpieli. Potem pędzono ich do przypominających łaźnie komór gazowych, gdzie byli uśmiercani spalinami z silników. Zamordowanych chowano w masowych grobach. Wiosną 1943 roku, aby zatrzeć ślady zbrodni, nakazano spalanie zwłok. Na polecenie Niemców więźniowie odkopywali i palili także ciała osób wcześniej zamordowanych.
Jednocześnie Niemcy wybierali z transportów nielicznych Żydów zdolnych do pracy. Zajmowali się oni potem m.in. opróżnianiem wagonów, przeszukiwaniem bagaży ofiar, segregacją ich odzieży, usuwaniem z komór gazowych ciał oraz chowaniem i paleniem zwłok. – Pracujący w obozie więźniowie zdawali sobie sprawę z tego, że kiedy przestaną być użyteczni dla esesmanów, zostaną zabici, i dlatego zawiązały się grupy konspiracyjne – podaje dr Rafalski. Latem 1943 roku, kiedy transporty odbywały się coraz rzadziej, więźniowie postanowili wzniecić powstanie zbrojne. Chcieli zabić wartowników, spalić obóz i uciec. „Nie myśleliśmy, czy pozostaniemy przy życiu. Jedyne, co nas absorbowało, to myśl, aby zniszczyć fabrykę śmierci, w której się znajdowaliśmy", wspominał Samuel Willenberg w książce „Bunt w Treblince”.
Makieta obozu w Muzeum Bojowników Getta w Izraelu. Fot. Wikipedia
Zryw wybuchł 2 sierpnia. Więźniowie podpalili część budynków obozowych, nieliczni mieli broń wyniesioną ze zbrojowni SS. Zabili część personelu, przecięli ogrodzenie i zaczęli uciekać. Z 840 osób przebywających w obozie około 200 udało się wydostać, końca wojny doczekało mniej więcej 100. Podczas walki poległo w przybliżeniu 350–400 Żydów.
W sierpniu 1943 roku, wraz z końcem akcji Reinhardt w Polsce, Niemcy wygaszali działalność obozu. Do Treblinki przybyły jeszcze dwa transporty z około 7,6 tys. Żydami z getta w Białymstoku, których zamordowano w komorach gazowych. Potem Niemcy rozpoczęli stopniowo likwidować obóz. Na jego terenie pozostało przy życiu około stu więźniów, z których większość wywieziono do Sobiboru. Ostatnie kilkadziesiąt osób, które zacierały ślady po dokonanej zbrodni, Kurt Franz i jego ludzie rozstrzelali i spalili w pobliskim lesie 17 listopada 1943 roku. Tego dnia reszta załogi Treblinki wyjechała do Lublina.
Teren obozu zaorano i na jego miejscu założono gospodarstwo rolne. – W pierwszych latach powojennych okoliczni mieszkańcy rozkopywali tu ziemię w poszukiwania kosztowności – mówi historyk. Pod koniec lat pięćdziesiątych obszar byłego obozu ogrodzono, uporządkowano, a w 1964 roku odsłonięto tam pomnik-mauzoleum, potem powstało też Muzeum Walki i Męczeństwa.
Fot. Muzeum Treblinka
Treblinka II była pod względem liczby ofiar największym po Auschwitz-Birkenau ośrodkiem zagłady Żydów w okupowanej Europie. Zamordowano tu według szacunków od 700 do 900 tys. osób. Większość z nich stanowili obywatele II Rzeczypospolitej, ale byli również Żydzi m.in. z Austrii, Bułgarii, Czechosłowacji, Grecji, Jugosławii i ZSRR oraz Romowie i Sinti z Polski i Niemiec.
– Większość załogi Treblinki nie poniosła kary za swoje zbrodnie – zaznacza dr Rafalski. W pierwszym procesie dotyczącym Treblinki, który toczył się w latach 1964–1965, na ławie oskarżonych w Düsseldorfie zasiadło dziesięć osób. Czterech, wśród nich Kurt Franz, otrzymało karę dożywotniego więzienia. Pozostałych pięciu skazano na kary od trzech do 12 lat więzienia, a jednego uniewinniono. Franza Stangla zatrzymano w 1967 roku w Brazylii i trzy lata później w Düsseldorfie został skazany na dożywotnie więzienie, w którym po pół roku zmarł na zawał serca.
autor zdjęć: Muzeum Treblinka, Wikipedia; grafika: Jarosław Malarowski
komentarze