moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Zbrodnia bez kary

Po jednej stronie Antoni Żubryd – żołnierz, przemytnik, agent NKWD i ubek, który przeobraził się w bohatera antykomunistycznego podziemia. Po drugiej Jerzy Vaulin – bohater AK, który został agentem bezpieki i zabójcą. Ofiara i kat, których splątane losy układają się w historię rodem z sensacyjnego filmu. Mija 75 lat od zbrodni w lesie pod Malinówką.

Szli przez las. Kompletne ciemności rozpraszało jedynie nikłe światło latarki, którą od czasu do czasu zapalał „Zuch”. Kiedy dotarli do niewielkiej polanki, „Bronek” puścił go przodem. Wyciągnął browninga, przeładował i niemal przyłożył lufę do głowy towarzyszącemu mu mężczyźnie. Z tej odległości nie mógł chybić. Przez dłuższą chwilę stał nad ciałem, ciężko oddychając. Potem ruszył do wsi, gdzie w jednym z domów czekała żona „Zucha”. – Słyszeliście strzały?! W sąsiedniej wsi jest wojsko, kogoś szukają... Szybko, szybko! – wydusił z siebie. Gospodarz obejścia powie później, że wyglądał na zdenerwowanego. Wkrótce „Bronek” znów był w lesie, tym razem w towarzystwie kobiety w zaawansowanej ciąży. Na polance puścił ją przodem. Przeładował browninga...

30 października 1946 roku „Dziennik Rzeszowski” na pierwszej stronie oznajmia „Bandyta Żubryd nie żyje!”. Urząd Bezpieczeństwa tryumfuje – dzięki ich agentowi udało się usunąć legendę antykomunistycznego podziemia. Człowieka, który przez ponad rok trząsł Podkarpaciem. A przy okazji – jego żonę, która w partyzanckim oddziale odgrywała niepoślednią rolę.

W tym czasie sam agent jest już we Wrocławiu. Podejmuje przerwane studia. Niebawem zostaje dziennikarzem i znanym reżyserem. Zdobywa uznanie i szereg nagród. O morderstwie, którego dokonał nie mówi. Do czasu.

Żołnierz, agent, skazaniec

„Ojciec charakteryzował się niesamowitą odwagą. Potrafił o czwartej rano, samochodem ciężarowym, z umundurowaną grupą swoich ludzi przyjechać do koszar Ludowego Wojska Polskiego w Sanoku. Zrobić pobudkę, zarządzić zbiórkę, sprawdzić porządek pod łóżkami, a potem rozdać pieniądze – żeby sobie żołnierze kupili korony do orzełków” – opowiadał w dokumencie zrealizowanym przez Instytut Pileckiego syn Antoniego i Janiny Żubrydów, Janusz Niemiec. Andrzej Romaniak z Muzeum Historycznego w Sanoku, który od lat bada losy partyzanckiego oddziału „Zucha” dodaje: – Dzięki zdolnościom przywódczym w krótkim czasie zebrał wokół siebie 120–150 żołnierzy i zyskał ogromną popularność wśród miejscowej ludności. Przede wszystkim dlatego, że bronił ją przed UPA. Z drugiej strony Żubryd prowadził działalność wymierzoną w ludzi wprowadzających nowy system: funkcjonariuszy UB i MO, żołnierzy KBW, działaczy PPR. Wobec komunistów był bezwzględny, więc na Podkarpaciu szybko stał się dla nich wrogiem numer jeden.

Do swojej pozycji Żubryd doszedł niezwykle szybko. W podziemiu działał zaledwie kilkanaście miesięcy. Jego wcześniejsze losy były niezwykle powikłane i pełne białych plam. W latach trzydziestych ukończył szkołę podoficerów i rozpoczął służbę w 40 Pułku Piechoty, który stacjonował we Lwowie. Po niemieckiej agresji bił się w obronie Warszawy, a za swoje dokonania został odznaczony Krzyżem Walecznych. Pewien czas spędził w niewoli, po czym wrócił do rodzinnego Sanoka. Miasto znalazło się wówczas na granicy dwóch stref okupacyjnych. Żubryd krążył między jedną a drugą, przemycając towary. Podczas jednej z takich wypraw wpadł w ręce NKWD. Pod groźbą więzienia, nawiązał z Sowietami współpracę. – Miała ona wymiar czysto wojskowy. Żubryd na przykład dostarczał NKWD informacje o niemieckich umocnieniach. Do agenturalnej działalności zwerbował między innymi swoją szwagierkę. Jej opory rozwiał stwierdzając, że pracując dla Sowietów, dobrze przysłuży się sprawie polskiej – tłumaczy Romaniak.

Żubryd jednak bał się Niemców. Czuł, że prędzej czy później wpadną na jego trop. Postanowił schronić się po sowieckiej stronie Sanu. Ale NKWD nie miało zamiaru roztaczać nad nim parasola ochronnego. Żubryd był Sowietom potrzebny jedynie jako szpieg. Dlatego też niebawem wylądował w więzieniu. Oswobodził go Wehrmacht, który latem 1941 roku ruszył na Armię Czerwoną i początkowo zadawał jej ciężkie straty. Ale Żubryd mógł odetchnąć tylko na chwilę. – Już po wojnie komuniści kolportowali pogłoski jakoby poszedł na współpracę z Gestapo. Na to jednak nie ma żadnych dowodów. Co więcej, bardzo szybko trafił do niemieckiego aresztu. Po blisko dwuletnim śledztwie i procesie, Sąd Specjalny w Krakowie skazał go na karę śmierci. Ten etap jego życia został dobrze udokumentowany. Poświęcona procesowi Żubryda teczka spoczywa obecnie w Bundesarchiv – wyjaśnia historyk. Skazaniec ocalał tylko dzięki szczęśliwemu zrządzeniu losu. – Więźniowie dowożeni na miejsce kaźni w podkrakowskich Przegorzałach podnieśli bunt. Żubryd zdołał wymknąć się konwojentom. Wrócił w rodzinne strony, gdzie przez kolejne miesiące się ukrywał – opowiada Romaniak.

Część historyków podaje, że kontakt z polskim podziemiem nawiązał już podczas okupacji. Miał szkolić żołnierzy Armii Krajowej. Romaniak jednak w to wątpi. – Żubryd sporą część okupacji spędził w więzieniach, ukrywał się. Trudno byłoby mu w takiej sytuacji efektywnie działać w podziemiu – zauważa. Pewne jest za to co innego – kiedy latem 1944 roku okolice Sanoka zajęła Armia Czerwona, a niedługo potem w mieście zaczęła umacniać się nowa władza, Żubryd postanowił zostać... funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa.

Pętla dla Zucha

Dlaczego podjął taką właśnie decyzję? – Jego motywacje nie są znane i dziś już pewnie tego nie rozstrzygniemy – przyznaje Andrzej Romaniak z Muzeum Historycznego w Sanoku. Żubryd w strukturach bezpieczeństwa szybko awansował. Niebawem objął stanowisko zastępcy szefa Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Sanoku i założył mundur z dystynkcjami porucznika. Zajmował się przede wszystkim dawnymi konfidentami Gestapo i współpracownikami UPA. Jednocześnie miał utrzymywać kontakt z antykomunistycznym podziemiem. – Według relacji świadków bardzo łagodnie obchodził się z członkami konspiracji, przemycał grypsy, miał nawet przyczynić się do zwolnienia z aresztu sióstr jednego z komendantów AK – wylicza historyk. Jego postawa w pewnym momencie zaczęła kłuć przełożonych w oczy. – Ponoć pewnego dnia Żubryd przechwycił depeszę, w której nakazywali go aresztować, ale to kolejna niepotwierdzona informacja – zastrzega Romaniak. Dość, że w czerwcu 1945 roku uciekł do lasu, przy okazji uwalniając kilku związanych z podziemiem więźniów. – Dołączył do zbrojnych grup, które działały w okolicy. A że miał doświadczenie wyniesione z zawodowej służby w armii, charyzmę i umiejętności organizacyjne, zdołał je scalić i stanąć na ich czele. Przyjął pseudonim „Zuch”. Do konspiracji wstąpiła też jego żona, Janina – wyjaśnia historyk.

Dowodzony przez Żubryda oddział znalazł się w strukturach Narodowych Sił Zbrojnych. – Był to samodzielny batalion operacyjny, który podlegał dowództwu w Krakowie. Utrzymywał z nim kontakt poprzez kurierów, zaś sam Żubryd otrzymał awans na stopień kapitana – mówi Romaniak. – Takie informacje przedstawił choćby zastępca Żubryda, zmarły w latach dziewięćdziesiątych Mieczysław Kocyłowski, z którym miałem okazję rozmawiać. Przyznał on jednocześnie, że z czasem oddział „Zucha” stawał się coraz bardziej samodzielny. Miało to związek z rozbijaniem przez komunistów struktur NSZ – dodaje.

Żołnierze Żubryda tylko po części stacjonowali w lasach. Wielu z nich na co dzień mieszkało w swoich domach. – Byli to głównie rolnicy, którzy normalnie pracowali, czekając na sygnał od kuriera. Gromadzili się tylko na czas akcji – opisuje Romaniak. A tych począwszy od lata 1945 roku żubrydowcy przeprowadzili całkiem sporo. Rozbili na przykład posterunek UB w Haczowie, na kilka godzin opanowali miejscowość Korczyna, stoczyli też na ulicach Sanoka potyczkę z funkcjonariuszami Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, których wsparło wojsko. Partyzanci zabili wówczas między innymi ppłk. Teodora Rajewskiego, sowieckiego oficera oddelegowanego do polskiej armii, który pełnił funkcję szefa sztabu 8 Dywizji Piechoty. Stosunki Żubryda z ludowym wojskiem były zresztą mocno skomplikowane. – W tym czasie w Sanoku stacjonował 34 Pułk Piechoty. Wielu służących tam żołnierzy po cichu wspierało partyzantów. Dostarczali im amunicję, naprawiali broń w koszarowej rusznikarni. Z drugiej strony Informacja Wojskowa robiła wszystko, by oddział rozbić. W jego strukturach umieściła kilku agentów. W efekcie doszło do aresztowań i publicznych egzekucji. Na rynku w Sanoku na przykład został powieszony Henryk Książek, były żołnierz 34 pp, który zdezerterował do oddziału Żubryda – informuje Romaniak. Sam „Zuch” jednak skutecznie wymykał się organom bezpieczeństwa, nie ujawniając się nawet po aresztowaniu jego czteroletniego syna.

„To był pojedynek”

Nazywał się Vaulin. Jerzy Vaulin. Kiedy pojawił się w oddziale Żubryda, miał zaledwie 20 lat. Nie był jednak postacią anonimową. Podczas wojny działał w AK, na Podkarpaciu. Słynął z odwagi, brał udział w wielu bojowych akcjach. Po wojnie wylądował we Wrocławiu. Tam został zwerbowany przez UB. Jak przekonywał po latach – szantażem. Wkrótce trafił w okolice Sanoka. Wiele wskazuje na to, że wysłała go tam bezpieka. Miał pomóc w namierzeniu i likwidacji Żubryda. Vaulin zdołał nawiązać kontakt z podziemiem. Przyjął pseudonim „Bronek” i stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi Żubryda.

Tymczasem latem 1946 roku oddział znalazł się w rozsypce. Pętla wokół Żubryda zaciskała się coraz mocniej. Jesienią postanowił uciec przez zieloną granicę do Czechosłowacji i dalej Austrii. Miał mu w tym pomóc właśnie Vaulin. 24 października znaleźli się w okolicach wsi Malinówka. Weszli w las. Żubryd i jego żona nie opuścili go żywi. Ich ciała ubecy już za dnia wywieźli najpewniej do Rzeszowa, sfotografowali i pochowali w nieznanym miejscu. Do dziś nie zostały one odnalezione.

Wokół mordu zapanowała zmowa milczenia. Vaulin ukończył studia na Politechnice Wrocławskiej, a potem w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi. Pracował jako dziennikarz, między innymi w „Po prostu” czy „Sztandarze Młodych”. Odnalazł się też w świecie filmu. Był twórcą wielu cenionych dokumentów. Zdobywał nagrody na Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie, czy Krakowskim Festiwalu Filmowym. W latach siedemdziesiątych znalazł się w obsadzie filmu „Iluminacja” w reżyserii Krzysztofa Zanussiego, który zdobył Grand Prix na festiwalach w Locarno i Rawennie. Był też autorem wojennego filmu „Do góry nogami”. Jego udział w morderstwie Żubrydów pozostawał tajemnicą aż do lat dziewięćdziesiątych, kiedy to prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Ostatecznie Vaulin stanął przed sądem. Przyznał się do zabójstwa, ale przedstawił zupełnie inną wersję wydarzeń. Przekonywał, że działał w samoobronie. Krótko przed śmiercią, w rozmowie z Szymonem Nowakiem, mówił: „On prowadził nas bez celu, bez wytłumaczenia, gdzieś w nocy. Szliśmy we trójkę. Ja plotłem, gadałem różne rzeczy, rozmową próbowałem go rozpraszać. Czułem jego nieufność, nawet zazdrość (…). I z tych niedomówień, z tej psychologii on po prostu chciał mnie odstrzelić (…). Nagle oświetlił lewą stronę i rozkazał tam skręcić. Ale tam nie było drogi. Ja przywarłem do niego, a on odepchnął mnie od siebie, żeby mieć miejsce do strzału. Wtedy ja pierwszy wyrwałem ten swój pistolet i bach! (…). On nie zdążył strzelić ani razu, ale jego żona również dostała. Ale ja nie chciałem jej trafić”. Potem dodał jeszcze: „No jakie ja miałem mieć wyrzuty? To sukces! Pan nie zdaje sobie sprawy, że ja wyszedłem spod lufy. To był rodzaj pojedynku”.

Andrzej Romaniak: – Ta wersja nie trzymała się kupy. Właściciel gospodarstwa, w którym tuż przed śmiercią zatrzymali się Żubrydowie twierdził, że do lasu ruszali z Vaulinem pojedynczo. Poza tym opowieści Vaulina przeczą ustalenia biegłych. Na podstawie zdjęć orzekli oni, że zamordowani zginęli od strzałów w tył głowy.

Dwa razy do umorzenia

Ostatecznie jednak w 2002 roku Sąd Okręgowy w Krośnie postępowanie umorzył. Powód: brak przekonujących dowodów na to, że mord był zbrodnią komunistyczną. A jako przestępstwo pospolite przedawnił się po 30 latach. Tymczasem dekadę później nad sprawą raz jeszcze pochylił się Instytut Pamięci Narodowej. – Był to odprysk dużego śledztwa, które wiązało się z działalnością PUBP w Brzozowie. Do oddzielnego rozpatrzenia wyłączyłem z niego kilkadziesiąt wątków, w tym historię Żubrydów – wspomina Dariusz Psiuk, prokurator pionu śledczego IPN w Katowicach. Postępowanie trwało dwa lata. Zakończyło się jednak identycznym rezultatem jak wcześniejszy proces. – Nie trafiliśmy na dokumenty poświadczające, że zleceniodawcą mordu było komunistyczne państwo. Co więcej, w aktach znalazł się raport, w którym szef PUBP w Brzozowie stwierdzał, że nie wie, kto zamordował Żubryda – przyznaje prokurator Psiuk. Z drugiej strony o morderstwie Żubrydów jako robocie agenta bezpieki mówił po latach sam gen. Władysław Pożoga. Szef wywiadu i kontrwywiadu PRL, w czasach młodości pracował w rzeszowskim UB i brał udział w zwalczaniu antykomunistycznego podziemia. – Decyzje mogły zapaść na wyższym szczeblu. Do tego wiele dokumentów bezpieki zostało zniszczonych, czego dowodem jest choćby sprawa zabójstwa kpt. Henryka Flamego „Bartka”. Niemniej dysponowaliśmy zbyt skąpym materiałem, by zakończyć śledztwo w inny sposób – podsumowuje prokurator Psiuk.
Jerzy Vaulin zmarł rok po ukończeniu śledztwa.

Podczas pisania korzystałem z publikacji: Szymon Nowak, „Zdrajcy wyklętych”, Warszawa 2017; Andrzej Romaniak, „Przyczynek do biografii Antoniego Żubryda 2012, Glaukopis”, vol. 25-26; „Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956”, Warszawa-Lublin 2007

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Setki cystern dla armii
 
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Right Equipment for Right Time
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
O amunicji w Bratysławie
Bój o cyberbezpieczeństwo
Jesień przeciwlotników
Święto podchorążych
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Terytorialsi zobaczą więcej
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Olimp w Paryżu
Medycyna w wersji specjalnej
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Olympus in Paris
Karta dla rodzin wojskowych
„Szczury Tobruku” atakują
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
„Husarz” wystartował
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Transformacja dla zwycięstwa
Szef MON-u na obradach w Berlinie
Ostre słowa, mocne ciosy
Od legionisty do oficera wywiadu
Polskie „JAG” już działa
Co słychać pod wodą?
Jaka przyszłość artylerii?
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Czworonożny żandarm w Paryżu
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Zmiana warty w PKW Liban
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Wojskowa służba zdrowia musi przejść transformację
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Norwegowie na straży polskiego nieba
Transformacja wymogiem XXI wieku
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Wybiła godzina zemsty
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Święto w rocznicę wybuchu powstania
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Trzynaścioro żołnierzy kandyduje do miana sportowca roku
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wzmacnianie granicy w toku

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO