III Rzesza upadała w bitewnym zgiełku i pożodze, przy wtórze wariackich rojeń i samobójczych gestów jej przywódców. Jednocześnie gdzieś w tle pobrzmiewał już kolejny konflikt, który na kilka dekad miał podzielić świat. Ale najpierw, 8 maja 1945 roku przedstawiciele ZSRR i zachodnich państw alianckich wspólnie zasiedli za stołem, by odebrać od Niemców bezwarunkową kapitulację.
Feldmarszałek Wilhelm Keitel podpisujący akt kapitulacji Wehrmachtu, 8/9 maja 1945. Fot. U.S. Army Lt. Moore. National Archives and Records Administration/ Wikipedia
Przed jedenastą wieczorem na salę sztywnym krokiem wmaszerował feldmarsz. Wilhelm Keitel. Miał na sobie galowy mundur, a w ręku trzymał marszałkowską buławę. Spojrzeniem kątem oka omiótł grupkę stłoczonych w rogu dziennikarzy, po czym zatrzymał wzrok na stole, za którym siedzieli sowiecki marsz. Gieorgij Żukow, reprezentujący USA gen. Carl Andrew Spaatz, marsz. RAF Arthur Tedder i dołączony do tego grona w ostatniej chwili Francuz – gen. Jean de Lattre de Tassigny. Keitel oddał im honory, lekko unosząc buławę. Tymczasem w ślad za nim na sali pojawili się gen. płk Hans Jürgen Stumpf oraz adm. Hans Georg von Friedeburg. Już po wojnie Żukow zanotował w pamiętnikach, że pierwszy miał w oczach „wyraz bezsilnej złości”, drugi zaś „wyglądał na przedwcześnie postarzałego”.
Ktoś wskazał Niemcom miejsce przy oddzielnym stole. „Czy jesteście w posiadaniu aktu bezwarunkowej kapitulacji, czy zapoznaliście się z jego treścią i czy macie upoważnienie do jego podpisania?” – zagaił po rosyjsku Żukow, Tedder zaś zaczął powtarzać formułkę po angielsku. Podenerwowany Keitel przerwał mu w pół słowa, machając ręką na znak, że wszystko zrozumiał. „Tak, zapoznaliśmy się z jego treścią i jesteśmy gotowi go podpisać” – wydukał zgaszonym głosem. Następnie podszedł do stołu prezydialnego i ciężko opadł na przeznaczone dla niego krzesło. Zdjął rękawiczkę i chwycił za pióro. Błysnęły flesze. Keitel podpisał dokument, po czym ponownie naciągnął rękawiczkę i po raz kolejny poprawił wypadający monokl. Po feldmarszałku parafki złożyli Stumpf i von Friedeburg. „Niemiecka delegacja może teraz opuścić salę” – poinstruował Żukow. A kiedy już za Keitlem i jego towarzyszami zamknęły się drzwi, powietrze przeszył okrzyk radości. Zebrani bili brawo, poklepywali się po plecach, ściskali sobie dłonie.
Był 8 maja 1945 roku, dochodziła północ, ale w koszarach położonych w berlińskiej dzielnicy Karlshorst mało kto myślał o udaniu się na spoczynek. Wkrótce w sąsiedniej sali rozpoczął się wielki bankiet. Żukow: „Uroczysta kolacja zakończyła się w biały dzień, śpiewami i tańcami […]. Ja też nie wytrzymałem i przypomniawszy sobie młode lata, odtańczyłem barynię”. Tak właśnie dowódcy sprzymierzonych wojsk świętowali koniec europejskiej odsłony II wojny światowej – najkrwawszej batalii w dziejach ludzkości, która łącznie pochłonęła 60 mln ludzkich istnień.
Ike mówi stop
„Oczekuję od każdego Niemca, że wypełni swe obowiązki bez reszty, że poniesie każdą ofiarę, której się od niego będzie żądało, i której żądać się musi. Oczekuję od mieszkańców miast, że będą kuć broń! Kto może walczyć – walczy!” – grzmiał w początkach 1945 roku Adolf Hitler. Führer roił jeszcze o superbroni, która na dniach odwróci losy wojny. Kalkulował, że za chwilę zachodni alianci zwrócą się przeciwko Sowietom, a Niemcy, dołączając do tych pierwszych, uciekną spod topora. Wcześniej jednak czeka ich zacięty bój o każdą piędź ojczystej ziemi. W swoich fantasmagoriach Hitler był jednak coraz bardziej osamotniony. Nawet do niemieckich dowódców zaczynała bowiem docierać oczywista prawda – ta wojna jest już przegrana.
W styczniu zachodni alianci zdołali zastopować niemiecką ofensywę w Ardenach i rozpoczęli marsz ku sercu Rzeszy. Ich przewaga była miażdżąca. Do boju posłali prawie 5 mln żołnierzy wyposażonych w 11 300 czołgów i 11 700 samolotów. Wehrmacht mógł im przeciwstawić niespełna 2 mln żołnierzy, 2 tys. czołgów i tysiąc samolotów. Alianci stosunkowo szybko przełamali Linię Zygfryda, którą niemiecka propaganda przedstawiała jako bastion nie do zdobycia. Niebawem też przystąpili do forsowania Renu. Tu i ówdzie niemieccy dowódcy zaczęli tracić głowę. Tak było choćby w Remagen, gdzie nie wysadzili na czas mostu, dzięki czemu amerykańska 1 Armia bez trudu uchwyciła przyczółki na prawym brzegu rzeki.
W marcu droga na Berlin właściwie stanęła przed aliantami otworem. Za szturmem na miasto opowiadali się Brytyjczycy z Winstonem Churchillem na czele. Franklin D. Roosevelt był jednak sceptyczny. Prezydent USA nie chciał wysyłać swoich wojsk zbyt daleko na wschód, by nie zadrażniać Stalina. Poza tym obawiał się, że walki o sam Berlin pochłoną życie zbyt wielu amerykańskich żołnierzy. Ostatecznie jego racje przeważyły. 31 marca gen. Dwight Eisenhower, głównodowodzący siłami zachodnich aliantów, wysłał do Sowietów list, w którym informował o dalszych planach jego wojsk. Zapowiadał szturm na Zagłębie Ruhry, a potem marsz na południowy wschód, w kierunku Lipska i Drezna. Tam, jak zakładał, wojska alianckie powinny spotkać się z Armią Czerwoną.
Podpisanie aktu kapitulacji. Fot. Bundesarchiv/ Wikimedia
Dla wielu amerykańskich i brytyjskich żołnierzy taka decyzja była zaskoczeniem. Historyk Antony Beevor opisuje znamienne spotkanie dowódcy 9 Armii USA gen. Williama Hooda Simpsona i jego zwierzchnika gen. Omara Bradleya z Grupy Armii w Wiesbaden: „Na lotnisku Bradley przywitał się z Simpsonem zaraz po tym, jak wysiadł z samolotu i bez żadnych wstępów powiedział, że 9 Armia ma się zatrzymać na Łabie. »Skąd taki rozkaz, do diabła?« – zapytał Simpson. »Od Ike'a [pseudonim Eisenhowera – przyp. red.]« – odpowiedział Bradley. Oszołomiony i przygnębiony Simpson odleciał natychmiast do dowództwa swojej armii, zastanawiając się po drodze, jak przekazać tę informację swoim dowódcom i żołnierzom”. Tymczasem Stalin zacierał ręce.
Walka ze strachu
12 stycznia 1945 roku Armia Czerwona, wspierana przez 1 oraz 2 Armię WP, rozpoczęła potężną ofensywę znad Wisły. W ciągu kilkunastu tygodni wyparła Niemców z terenów dzisiejszej Polski, a w kwietniu przystąpiła do forsowania Odry. Berlin był na wyciągnięcie ręki. Stalin zamierzał go zdobyć za wszelką cenę, bo uznał, że taki sukces będzie miał olbrzymie znaczenie propagandowe, ale nie tylko. Liczył na przejęcie archiwów III Rzeszy, zwłaszcza dokumentacji dotyczącej prac nad bronią jądrową. Jednocześnie całkiem serio obawiał się tego, o czym marzył Hitler – że jako pierwszy nie postawi nogi w Berlinie, a wtedy Niemcy dogadają się z aliantami i zwrócą się przeciwko Armii Czerwonej. W swoich pamiętnikach Żukow wspominał anonimowy list ujawniony przez Stalina podczas jednej z narad. „List pochodził od pewnego życzliwego nam obcokrajowca, który informował nas o zakulisowych rozmowach hitlerowskich agentów z oficjalnymi przedstawicielami aliantów – pisał Żukow. – Niemcy proponowali naszym sojusznikom, że zaprzestaną z nami walki, jeśli ci zgodzą się na zawarcie separatystycznego pokoju. W liście mówiono również o tym, że alianci rzekomo odrzucili propozycje hitlerowców. Jednakże nie wykluczano możliwości otwarcia przez hitlerowców aliantom drogi na Berlin. »No i co powiecie?« – zapytał Stalin i nie czekając na odpowiedź, natychmiast dodał: »Przypuszczam, że Roosevelt nie naruszy porozumień jałtańskich, ale Churchill jest zdolny do wszystkiego«”.
Tym bardziej więc ucieszyła Stalina decyzja aliantów o skierowaniu własnych wojsk na linię Łaby. Dla pewności jednak postanowił ich jeszcze oszukać. Wysłał na Zachód informację, że Berlin utracił dla Sowietów strategiczne znaczenie i nie znajdzie się na kierunku głównego uderzenia ich armii. Jednocześnie na przedpolach niemieckich stolicy zaczął mobilizować gigantyczne siły. „Licznymi drogami, a także na przełaj, ciągnęły w nocy olbrzymie kolumny czołgów, artylerii, samochodów z amunicją, materiałami pędnymi i żywnością – wspominał Żukow. – Tory kolejowe zostały dostosowane do rozstawu kół w radzieckim taborze kolejowym, dzięki czemu amunicję dowożono bez przeładunku niemal do samej Odry […]. Gdyby ustawić jeden na drugim pociągi z ładunkami przeznaczonymi dla tej operacji, to wyciągnęłyby się one w linię długości ponad 1200 kilometrów”.
Zadanie zdobycia Berlina Stalin powierzył 1 Frontowi Białoruskiemu pod dowództwem Żukowa oraz 1 Frontowi Ukraińskiemu, którym kierował marsz. Iwan Koniew. W sumie do boju Sowieci rzucili prawie 2,5 mln żołnierzy. Niemcy mieli ich niespełna 700 tys., z czego część stanowili słabo wyszkoleni członkowie Volkssturmu. Stalin jednak wiedział, że Armię Czerwoną czeka niełatwe zadanie. Niemieccy żołnierze bili się z ogromną determinacją. Jej źródło najtrafniej chyba zdefiniował Guy Sajer z elitarnej dywizji „Grossdeutschland”, autor autobiograficznej książki „Zapomniany żołnierz”: „Nie walczyliśmy już za Hitlera ani za Trzecią Rzeszę, ani nawet za nasze narzeczone, matki i rodziny uwięzione w zrujnowanych przez bomby miastach. Walczyliśmy po prostu ze strachu”. Nazistowska propaganda konsekwentnie przedstawiała Armię Czerwoną jako dziką hordę, która zostawia za sobą spaloną ziemię. Z drugiej strony, sami Sowieci robili niemało, by zasłużyć na taki wizerunek – m.in. masowo gwałcąc niemieckie kobiety.
Oceniając niemieckie siły, oficerowie Armii Czerwonej konstatowali: „Morale jest niskie, ale poziom dyscypliny wciąż wysoki”.
Kapitulacja do powtórki
Szturm na Berlin rozpoczął się 16 kwietnia o trzeciej w nocy. Sowieci rozpoczęli atak od potężnej kanonady artyleryjskiej. „W powietrzu rozbłysły tysiące różnokolorowych rakiet – opisywał Żukow. – Na ten sygnał włączono 140 reflektorów rozmieszczonych wzdłuż frontu co 200 metrów. Ponad 100 miliardów świec oświetlało pole walki, oślepiając nieprzyjaciela i wychwytując z ciemności obiekty ataku dla naszych czołgów i piechoty. Obraz ten robił ogromne wrażenie, chyba przez całe życie nie widziałem czegoś równie niezwykłego”.
Antony Beevor, przywołując relacje niemieckich żołnierzy, pisał: „Nieliczni, którym udało się przeżyć w okopach, pisali później o »piekle na ziemi« i »trzęsieniu ziemi«”. Wielu straciło słuch. Gerd Wagner z 27 Pułku Spadochronowego wspominał: „W ciągu kilku sekund zginęli prawie wszyscy moi towarzysze broni”. Po ogniowej nawale do ataku ruszyły czołgi i piechota. Ciężki sprzęt z trudem poruszał się po zrytej pociskami ziemi. Jak obliczył Żukow, pierwszego dnia walk sama tylko sowiecka artyleria wystrzeliła 1,2 mln pocisków o wadze 98 tys. ton. A mimo to Niemcy nie skapitulowali. Ich obrona oparta o wzgórza Seelow okrzepła, na trzy dni wstrzymując pochód Armii Czerwonej. W tym czasie zginęło 33 tys. sowieckich i około 5 tys. polskich żołnierzy. Straty Niemców były trzykrotnie mniejsze. Ale ich opór nie mógł trwać długo. Niebawem obrona rozsypała się, a czerwonoarmiści pojawili się na ulicach Berlina. 21 kwietnia pierścień wokół miasta został domknięty. Teraz zaciekłe walki toczyły się o pojedyncze ulice, a nierzadko także budynki. „Ludność cywilna znalazła się między młotem a kowadłem – zauważał Beevor. – Obie strony postępowały równie bezwzględnie. Członkowie Hitlerjugend i SS ostrzeliwali każdy dom, gdzie wywieszano białe flagi. W powietrzu mieszała się woń rozkładających się pod zwałami gruzów spalonych na węgiel ciał”.
Generał Alfred Jodl podpisuje dokumenty kapitulacyjne o bezwarunkowej kapitulacji w Reims. Fot. Franklin D. Roosevelt Library/ Wikimedia
30 kwietnia w swoim berlińskim bunkrze samobójstwo popełnił Adolf Hitler. W dniu jego śmierci nad Reichstagiem łopotała już sowiecka flaga. Nazajutrz w ślady Fűhrera poszedł Joseph Goebbels. Na czele III Rzeszy stanął wielki adm. Karl Dőnitz. 2 maja w kwaterze gen. Wasilija Czujkowa pojawił się świeżo mianowany dowódca garnizonu berlińskiego gen. Helmuth Weidling, który poinformował go m.in. o tym, że Hitler nie żyje. „Czyli wojna skończona?” – zapytał Czujkow. „Uważam, że każda kolejna śmierć będzie zbrodnią... szaleństwem” – odparł Weidling. Wkrótce wydał odezwę do swoich żołnierzy. „30 kwietnia 1945 roku Fűhrer popełnił samobójstwo, opuszczając tym samym ludzi, którzy przysięgli mu wierność. Zgodnie z rozkazem Fűhrera Wy, niemieccy żołnierze, mieliście kontynuować walkę o Berlin, pomimo braku amunicji oraz beznadziejnej sytuacji, w której kontynuacja oporu nie ma sensu. Zarządzam natychmiastowe zawieszenie broni. Weidling, generał artylerii, dowódca okręgu obrony Berlina”. Stolica Rzeszy zaprzestała oporu.
Tego samego dnia niemiecka armia złożyła też broń na froncie włoskim. Opór trwał już tylko w kilku izolowanych punktach. Kwestią czasu była kapitulacja całej Rzeszy.
Pierwszy dokument został podpisany w kwaterze głównej Alianckich Sił Ekspedycyjnych w Reims, gdzie 7 maja dotarła niemiecka delegacja z gen. Alfredem Jodlem na czele. Akt kapitulacji parafował m.in. sowiecki gen. Iwan Susłoparow. Stalin stwierdził jednak, że nie miał do tego upoważnień, a ceremonię należy powtórzyć. Chciał, by Sowieci odegrali podczas niej bardzo znaczące role. Ostatecznie Niemcy podpisali kapitulację nazajutrz w Berlinie.
Świat świętował obalenie Hitlera i jednego z najbardziej zbrodniczych reżimów w historii, ale radość nie trwała długo. Zaledwie dziesięć miesięcy później Churchill wypowiedział słynne słowa o żelaznej kurtynie, która podzieliła Europę na pół. Rozpoczynał się nowy globalny konflikt.
Podczas pisania korzystałem z książek: Antony Beevora, Berlin. Upadek 1945, Warszawa 2004; Gieorgija Żukowa, Wspomnienia i refleksje, Warszawa 1970; Guya Sajera, Zapomniany żołnierz, Poznań 2018; Normana Daviesa, Europa walczy 1939-1945. Nie takie proste zwycięstwo, Kraków 2008.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze