Prace archeologiczno-ekshumacyjne w Lesie Katyńskim to najtrudniejsze badania w moim życiu, ale to był mój obowiązek – mówi prof. Maria Magdalena Blombergowa. Jako archeolog brała udział w 1994 i 1995 roku w pierwszych po upadku komunizmu polskich pracach ekshumacyjnych w Katyniu. Jej ojciec, oficer Jan Mikołaj Kossowski, jest jedną z ofiar zbrodni katyńskiej.
Profesor Maria Magdalena Blomberg 4.02.2020 r. została uhonorowana Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Najważniejsze wyróżnienie nadawane przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wręczyła wybitnej badaczce wiceminister kultury prof. IH PAN Magdalena Gawin. Fot. Danuta Matloch/ MKiDN
Pamięta Pani ojca?
Prof. Maria Magdalena Blombergowa: Bardzo mgliście. Mam wspomnienie, jak nosił mnie na rękach i tubalnym głosem śpiewał „Poszedł Marek na jarmarek”. Pamiętam też, że leżałam w łóżeczku, a wokół było wielkie zamieszanie, które mnie przeraziło. Miałam wtedy niepełne trzy lata, a tata szedł na wojnę. Z opowieści rodzinnych wiem, że ojciec całe życie walczył o niepodległość Polski. Urodził się w 1888 roku w Wąwolnicy na Lubelszczyźnie. Już w czasie nauki w gimnazjum za używanie języka polskiego i roznoszenie po wsiach polskich książek został wyrzucony ze szkoły. Potem uczył się w szkole kupieckiej w Warszawie, ale za udział w ruchach niepodległościowych został osadzony w X pawilonie na Cytadeli Warszawskiej, gdzie przesiedział pół roku, następnie zesłany w głąb Rosji na cztery lata. W 1910 roku wcielono go do wojska do Leib Gwardii Izmajłowskiego Pułku w Petersburgu. Utrzymywał kontakt z Polakami w Petersburgu i z biblioteką polską. W 1914 roku brał udział w wojnie. Po upadku armii rosyjskiej w listopadzie 1917 roku został żołnierzem I Korpusu Polskiego, a w 1918 roku wespół z innymi wojskowymi Polakami rozbrajał bolszewików w Mińsku, zorganizował batalion polski, z którym udał się do Bobrujska i został wcielony do 3 Pułku Ułanów. W maju razem ze szwadronem przeniesiono go do 2 Pułku Ułanów, w którym był do demobilizacji. W lipcu 1918 roku powrócił do Polski. Został wcielony do 7 Pułku Ułanów do szwadronu karabinów maszynowych. 28 grudnia wyruszył na front w grupie płk. Leopolda Lisa-Kuli. W bitwie pod Żółkwią został ranny. Za bohaterstwo podczas wojny polsko-bolszewickiej został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Otrzymał też Krzyż Walecznych i Medal za Wojnę „Polska Swemu Obrońcy”. Po przejściu do rezerwy pracował w organizacjach niepodległościowych: Drużyny Strzeleckie, P.O.W., Związek Młodzieży Polskiej. Zwolniony ze służby wojskowej podjął pracę w straży granicznej i więziennictwie. W 1935 roku przeszedł na emeryturę i w drużynach strzeleckich prowadził szkolenia dla młodzieży.
W sierpniu 1939 roku został powtórnie zmobilizowany?
Tak, i zabrał ze sobą dwóch moich najstarszych braci: 17-letniego Bogumiła i 15-letniego Zdzisława. Obaj uczestniczyli w wojskowych szkoleniach, świetnie strzelali i jeździli konno. Ojciec uznał, że z nim będą bezpieczniejsi, niż gdyby trafili w ręce niemieckie. Razem walczyli pod Solcem i Chełmem Lubelskim, a około Włodzimierza Wołyńskiego w miejscowości Werba dostali się do sowieckiej niewoli. Kiedy spotkały się wojska dwóch agresorów: Rosjan i Niemców, podzielili się łupami. Rosjanie wzięli tabory i oficerów, a Niemcy konie. Potrzebowali jednak kogoś, kto zająłby się zwierzętami i ojciec wskazał na młodszego brata. Kiedy tylko przeszli Bug, Zdzisław uciekł i wrócił do domu. Z czasem przyłączył się do walczących kolegów – brał udział w walkach z niemieckimi agresorami w szeregach Armii Krajowej.
Co stało się z ojcem i starszym bratem?
Najpierw trafili do więzienia w Kijowie, potem do obozu w Kozielsku. Bogumił z grupą żołnierzy został wymieniony za jeńców niemieckich i wysłany do stalagu w Niemczech. Jadąc pociągiem przez Polskę wyrzucił na tory list, który znalazł kolejarz i dostarczył rodzinie. Brat w Niemczech przebywał w obozie, a następnie pracował u niemieckiego gospodarza. Wrócił po wojnie do Polski i został kierownikiem gospodarstwa pod Szczecinem. W grudniu 1946 roku w wigilię Bożego Narodzenia wyszedł z domu i po dwóch tygodniach znaleziono go martwego pod śniegiem. Został zabity strzałem w tył głowy, zapewne na zlecenie NKWD, jako świadek, który wiedział o zbrodni katyńskiej. Natomiast ojca Sowieci zamordowali w lesie katyńskim, jak wynika z radzieckich dokumentów, między 13 a 15 kwietnia 1940 roku.
Kiedy dowiedzieliście się, że został zabity?
Wiosną 1943 roku Niemcy odkryli ciała pomordowanych polskich oficerów w Katyniu i przeprowadzili ekshumacje. Wśród ponad 4100 ciał zidentyfikowali zwłoki mojego ojca. Znaleźli przy nim baretkę i książeczkę krzyża Virtuti Militari, a także dokumenty ubezpieczeniowe. Odnotowano go na liście ekshumacyjnej pod numerem 1388. Mama dowiedziała się o tym z prasy i radia niemieckiego, ale nie uwierzyła. Uznała, że to hitlerowska propaganda, mimo że brat, jeszcze z Niemiec pisał, że tej zbrodni dokonali Rosjanie. Opowiadał też o tym po powrocie do Polski. Z kolei w 1948 roku dostaliśmy oficjalne pismo z PCK. „Biuro Informacji donosi, iż na liście wojskowych polskich pomordowanych przez Niemców w 1941 roku w Koziej Górze pod Smoleńskim figuruje rtm. Jan Kossowski” – napisali. Mimo to mama do końca życia nie wierzyła, że tata zginął. Łudziła się, że został wywieziony gdzieś w głąb Rosji i wróci.
A pani?
Na początku też w to wierzyłam. Potem szukałam jego grobu na każdym napotkanym cmentarzu, chciałam dowiedzieć się, co się z nim stało. Po spaleniu przez komunistów Wąwolnicy w maju 1944 roku rozjechaliśmy się po Polsce. Zamieszkałam u rodziny mamy, zdałam maturę w Łodzi, skończyłam archeologię na tamtejszym uniwersytecie. Katyń był cały czas obecny w moim życiu. Żyłam w jego cieniu i cały czas starałam się odtworzyć losy ojca.
Kiedy pierwszy raz przyjechała pani do Katynia?
W 1989 roku z biurem turystycznym działającym pod patronatem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Pojechały same Rodziny Katyńskie. Cmentarz stworzony przez Sowietów był ogrodzony. Zastaliśmy na nim krzyż postawiony przez pierwszą grupę Polaków, która tam dotarła i tablicę z kłamliwym napisem: „Ofiarom faszyzmu, oficerom Polski, zamordowanym przez hitlerowców w 1941 roku".
Pięć lat później nie wahała się pani wziąć udziału w pracach archeologiczno-ekshumacyjne w Lesie Katyńskim?
To była trudna decyzja, ale nie mogłam inaczej, skoro całe życie walczyłam o ujawnienie prawdy o tym mordzie, poszukiwałam śladów ojca, a do tego byłam archeologiem. To był mój obowiązek. Mimo to były najtrudniejsze badania w moim życiu. Musiałam pozbyć się myśli, że może podczas pracy natrafię na szczątki taty, oddzielić emocje i nie myśleć o ojcu zamordowanym w tym miejscu przez Sowietów. W Katyniu praca była łatwiejsza, bo ekshumacje przeprowadzono tam wcześniej. Niemcy ułożyli ciała w dołach w pewnym porządku, w kilku warstwach. Natomiast w Charkowie nikt dołów wcześniej nie ekshumował. Do dziś mam przed oczami zwłoki leżące w dołach tak, jak je wrzucili Sowieci. Potraktowali Polaków nie jak ludzi, ale kłody drzewa.
Jakie było zadanie archeologów podczas badań sondażowo-ekshumacyjnych?
Mieliśmy zlokalizować wszystkie doły kryjące zwłoki polskich oficerów, dotrzeć do szczątków i potwierdzić, że leżą tam Polacy. A także, że zbrodnia została popełniona wiosną 1940 roku, czyli przez Sowietów. Teraz, kiedy istnieje tam polski cmentarz, wiem, że ojciec jest pochowany w poświęconej ziemi. Mogę pomodlić się nad jego grobem. Dla mnie to ogromna ulga.
Prof. Maria Blombergowa jest archeologiem, historykiem archeologii polskiej. Była współzałożycielem Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Łodzi. Jest córką rotmistrza Jana Mikołaja Kossowskiego zamordowanego w Katyniu. Jako archeolog brała udział w badaniach sondażowo-ekshumacyjnych w Katyniu w latach 1994-1995 i Charkowie w 1996 roku.
W tym roku obchodzimy 80. rocznicę zbrodni katyńskiej. Z tej okazji redakcja portalu polska-zbrojna.pl przygotowała specjalne wydawnictwo. Zachęcamy do lektury elektronicznej wersji jednodniówki „Polski Zbrojnej”. Cześć i chwała bohaterom!
Mecenasami wydania są: Polska Fundacja Narodowa, Polska Grupa Zbrojeniowa oraz Polska Spółka Gazownictwa. Partnerem jest Muzeum Katyńskie. Dziękujemy za pomoc w przygotowaniu jednodniówki.
Wydawnictwo jest też dostępne w angielskiej wersji językowej.
autor zdjęć: Danuta Matloch/ MKiDN, archiwum prywatne
komentarze