moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Ulepiony z innej gliny

Aby zrozumieć Aleksandra Tarnawskiego, trzeba wiedzieć, że nie jest on typowym żołnierzem. To humanista, naukowiec, któremu wojna na sześć lat przerwała życie. Nie ma więc w jego opowieściach o tamtym czasie patosu, gloryfikowania i bohaterstwa, jest przygoda oraz dramat II wojny światowej.

Dziś mieszka z żoną w Gliwicach. Ich mieszkanie wypełnione jest książkami i obrazami, a na półkach oprócz rodzinnych zdjęć stoją pamiątkowe ryngrafy od przyjaciół z jednostek wojskowych GROM i Agat. Aleksander Tarnawski opowiada o sobie niechętnie, a kiedy już zaczyna mówić, to nawet najbardziej spektakularny wyczyn potrafi obedrzeć z patosu, odejmując sobie bohaterstwa. – Jak człowiek był młody, to się niczego nie bał – kwituje najczęściej.

Lubi zaś mówić o książkach. – W gimnazjum uczyliśmy się łaciny, greki. Homera czytaliśmy w oryginale. Znajomość tych języków to fantastyczna sprawa, rozwija humanistycznie. Chciałbym, żeby na świecie było więcej humanistów, bo sprawiają, że jest on lepszy – mówi Tarnawski. Opowiada o tym, jak studiował chemię na Uniwersytecie Lwowskim i jak po pierwszym roku przyjechał na wakacje do ciotki w Rabce. – O wojnie mówiło się od jakiegoś czasu. Ale kiedy nad głową zobaczyłem niemiecki samolot, wiedziałem, że to już się stało – dodaje.

O dalszym studiowaniu nie było mowy. Osiemnastoletni Tarnawski, jak wszyscy mężczyźni w sile wieku, zaczął wycofywać się najpierw na wschód, dotarł do Lwowa, a następnie ruszył do Francji, gdzie była formowana armia Sikorskiego. Dziwi się, kiedy młodzi ludzie pytają go: „Ale poszedł pan tak po prostu, na piechotę?”. – Dla mnie przejście tych 50 km dziennie nie stanowiło żadnego wysiłku. Wszyscy byliśmy wysportowani – odpowiada cichociemny. Po kapitulacji Francji ruszył dalej, aż dotarł do Wielkiej Brytanii i w końcu do Szkocji, gdzie formowała się 1 Dywizja Pancerna. Po pewnym czasie zaczął się tam niecierpliwić, nudzić. – Na świecie szalała wojna, a my prowadziliśmy zwykłe garnizonowe życie – mówi. Wkrótce młodemu Tarnawskiemu przydarzyło się jednak coś niezwykłego, co przerwało tę monotonię.

Najważniejszy skok

Pewnego dnia został wezwany na spotkanie z pułkownikiem ze sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Oficer bez żadnych zbędnych wstępów zapytał go: „Chciałbyś polecieć do Polski?”.  Tarnawski nie zastanawiał się długo. – Kilka tygodni później zostałem odwołany z jednostki pancernej i rozpocząłem nowe szkolenie – opowiada. To był początek jego służby jako cichociemny.

W Szkocji odbył kilkutygodniowe szkolenie sprawnościowe, a następnie spadochronowe. Gdy po tygodniach ćwiczeń na sucho przyszedł czas na lot treningowy, trzeba było zmierzyć się ze swoimi lękami. – Kiedy pierwszy raz spojrzałem w dół z lecącego na wysokości 200 m samolotu, pomyślałem: „Cholera, nie skoczę!”, ale już następnego dnia... po prostu to zrobiłem. Skok był euforycznym przeżyciem. Wspaniałym – wspomina cichociemny.

Na ten najważniejszy skok – na terytorium Polski – czekał wiele tygodni. W końcu z 16 na 17 kwietnia 1944 roku wylądował w miejscowości Baniocha pod Piasecznem. – Nie było wielkich emocji. Skoro się zdecydowałem na to szkolenie, to wiadomo było, że którejś nocy ten skok trzeba będzie wykonać – wspomina po latach. Tarnawski w Polsce pozostawał do dyspozycji Armii Krajowej. – Pierwszy raz byłem wówczas w Warszawie. Ale nie mogłem wyglądać na zagubionego, zaraz ktoś mógłby się mną zainteresować. Dlatego szedłem ulicą jak zwyczajny chłopak i oglądałem się za dziewczynami. A topografię stolicy miałem w małym palcu, bo uczyliśmy się jej na kursie w Szkocji – mówi. W czasie wojny trafił m.in. do Zgrupowania Zachód Okręgu Nowogródek AK, pod rozkazy Jana Wasiewicza „Lwa”. Wojna skończyła się dla Tarnawskiego w momencie, gdy Armia Czerwona rozpoczęła aresztowania żołnierzy Armii Krajowej. Mógł wrócić do kariery naukowej, przerwanych przez wojnę studiów.

Specjalni ludzie

Przez wiele lat pracował w zakładach chemicznych w Instytucie Przemysłu Tworzyw i Farb w Gliwicach. O jego przeszłości nikt nie wiedział. Nawet żona Elżbieta. – O tym, że był cichociemnym, dowiedziałam się, kiedy dostał list z Wielkiej Brytanii z informacją o przyznanym żołdzie za służbę. Wtedy wszystko mi opowiedział, ale... na mnie to nie zrobiło wrażenia. Jesteśmy z takiego pokolenia, że każdy był na wojnie. Moi bracia, ojciec, wszyscy walczyli – wspomina Elżbieta Tarnawska. I dodaje: Ja zresztą zakochałam się w Aleksandrze, a nie w cichociemnym.

Od czasu do czasu przeszłość Tarnawskiego dawała o sobie znać. Tradycje cichociemnych zaczęła dziedziczyć Jednostka Wojskowa GROM. Kiedy jej żołnierze dowiedzieli się, że w Gliwicach mieszka jeden z nich, zaprosili go na swoje święto. Dał się namówić. Był to początek wielkiej przyjaźni, która narodziła się między Tarnawskim a żołnierzami najlepszej jednostki specjalnej w Polsce. – Mamy takie poczucie, że jesteśmy z cichociemnymi ulepieni z tej samej, specjalnej gliny – mówi jeden z żołnierzy GROM-u. – Pamiętam, jak zaprosiliśmy pana Aleksandra na strzelnicę. Instruktorzy mieli wyjaśnić co i jak, ale... to okazało się zbędne. Miał świetne strzeleckie nawyki, których nabrał na szkoleniu w Szkocji. Nie trzeba było mu niczego tłumaczyć – mówi mjr Tomasz Mika, rzecznik prasowy GROM-u.

Wkrótce, ku zaskoczeniu wszystkich, Tarnawski postanowił skoczyć ze spadochronem w tandemie z żołnierzem jednostki. Miał wówczas 94 lata. – Panuje przekonanie, że jak człowiek jest starym, za przeproszeniem, pierdołą, to się wszystkiego boi. No to się chciałem przekonać, czy tak jest. I się przekonałem, ku mojemu zdumieniu, że to nieprawda – mówi Tarnawski.

Ewa Korsak

autor zdjęć: PZ

dodaj komentarz

komentarze


Bezpieczeństwo jest najważniejsze
 
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Mistrzyni Uniwersjady z „armii mistrzów”
Eurokorpus na czele grupy bojowej UE
Kluczowy partner
„Cel Wisła”, czyli ku starciu cywilizacji
Wielofunkcyjna koparka dla saperów
Symulator w nowej odsłonie
Minister wyznaczył szefa Inspektoratu Wsparcia
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Lotnicy i Bayraktary z misją w Turcji
Najnowsze Abramsy dla polskiej armii
Wielka gra interesów
Statuetki Benemerenti przyznane po raz trzydziesty
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO rozpoczyna nową operację na Bałtyku
Żołnierze górą w głosowaniu na sportowca 2024 roku
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Turecki most nad Białą Lądecką
Atak na cyberpoligonie
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Rosomaki i Piranie
Umowa dla specjalistów z Grudziądza
Co może Europa?
Co się zmieni w ustawie o obronie ojczyzny?
„Polska Zbrojna” dla Orkiestry
Trump ogłasza złotą erę Ameryki
Granice są po to, by je pokonywać
Dziki zachód na wschodzie II RP
„Popcorny” niemile widziane
Rosja prowadzi przeciw Polsce wojnę informacyjną
Wojsko wraca do Gorzowa
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Siedząc na krawędzi
Szef MON-u spotkał się z wojskowymi dyplomatami
Biegający żandarm
Snowboardzistka z „armii mistrzów” najlepsza na stoku w Scuol
Na nowy rok – dodatek stażowy po nowemu
Rozgryźć Czarną Panterę
Z życzeniami na 105. urodziny powstańca warszawskiego!
Polska w gotowości
Żołnierze usuwają zniszczone przez wodę budynki
Morze ruin, na których wyrosło życie
Nie walczymy z powietrzem
Spotkanie Grupy E5 w Polsce
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Czworonożny żandarm w Paryżu
Na zagraniczne kursy razem z rodziną?
Roboty w Fabryce Broni „Łucznik”
Bałtyk – kluczowy akwen dla NATO
Olympus in Paris
Kwalifikacja po raz szesnasty
Zmiany w prawie 2025
„Ferie z WOT” po raz siódmy
Synteza, czyli cios w splot słoneczny Rzeszy
Zmiana warty w PKW Liban
Arcelin – cud, który może się zdarzyć tylko raz
Żołnierze WOT-u z Wrocławia u kombatantów z Armii Krajowej
Bez kawalerii wojny się nie wygrywa
Najtrudniej utrzymać się na szczycie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO