Dwa tygodnie poza macierzystym portem. Na trasie Tallin, Helsinki, Sztokholm. Rozmowy z przedstawicielami sojuszniczych marynarek, spotkania w ambasadach, wizyty w miejscach związanych z wojennymi losami polskich okrętów. W sobotni ranek okręt dowodzenia ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” zakończył rejs, który miał uczcić stulecie Marynarki Wojennej RP i setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Ktoś mógłby zapytać: po co nam jeszcze jeden projekt rocznicowy, skoro ostatnie miesiące upływają pod znakiem wysypu tego rodzaju przedsięwzięć. Jednak nawet na tle tak mocnej konkurencji, wyprawa „Czernickiego” zdecydowanie się wyróżnia. Dlaczego? Bo przez dwa tygodnie marynarze (choć nie tylko oni) załatwili więcej niż mogłoby się wydawać.
Rejs po Bałtyku, a przede wszystkim wizyty w zagranicznych portach stanowiły doskonałą okazję do zaprezentowania biało-czerwonej bandery. Do pokazania, że choć polska marynarka tkwi w głębokim kryzysie, nadal istnieje, działa i ma sojusznikom coś do zaoferowania. W końcu w podróż wybrał się okręt, który dopiero co pływał po Morzu Śródziemnym i Czarnym jako jednostka flagowa natowskiego zespołu przeciwminowego, a za dwa lata wyruszy w kolejną, podobną misję, tyle że na północy Europy. Oczywiście nasi sojusznicy i partnerzy doskonale o tym wiedzą. Ale co innego słyszeć o okręcie i jego zadaniach, co innego zaś zobaczyć go na własne oczy.
Na tym jednak nie koniec. Każde bez wyjątku wyjście staje się bowiem dla załogi okazją, by ćwiczyć, zgrywać się, doskonalić umiejętności. Okręt nie ma „pustych przebiegów”. Tak było i tym razem. Marynarze walczyli na Bałtyku z symulowanym atakiem terrorystycznym i pożarem, mieli też okazję prowadzić jednostkę m.in. pośród szkierów, czyli niezliczonych wysepek, którymi usiane są okolice Sztokholmu, w gęstej mgle u wybrzeży Szwecji, czy pośród regularnie kursujących po Zatoce Fińskiej promów.
I rzecz ostatnia, być może najważniejsza. Podczas rejsu na pokładzie „Czernickiego” przeprowadzony został kurs metodyczny. Niby nic niezwykłego – takie zajęcia organizowane są co roku. Chodzi o to, by dowódcy mniejszych jednostek, które wchodzą w skład flotylli, dowiedzieli się, w jaki sposób szkolić swoich ludzi. Na co położyć nacisk, jaką wiedzę przekazać, do jakich celów dążyć. W tym roku jednak 8 Flotylla Obrony Wybrzeża, do której należy „Czernicki” zaprosiła na jego pokład nie tylko swoich oficerów, ale też przedstawicieli innych jednostek marynarki, wojsk powietrznych oraz lądowych. Żołnierze spoza sił morskich zaliczyli pierwszy w swoim życiu tak długi rejs. Dokładnie obejrzeli okręt, na własnej skórze poczuli, na czym polega specyfika służby na jego pokładzie. Już to stanowiło niemałą wartość. A przecież do tego doszły jeszcze wykłady, podczas których prelegenci przedstawiali swoje jednostki oraz dyskusja. O tyle ważna, że choć żołnierze poszczególnych rodzajów wojsk na co dzień ze sobą współpracują, to – jak powtarzali uczestnicy kursu – jedni o drugich nadal nie wiedzą zbyt dużo. A przecież taka wiedza pomaga w budowaniu nowoczesnej armii.
W tym kontekście świętowanie setnej rocznicy odzyskania niepodległości nabiera dodatkowego wymiaru.
komentarze