Naukowcy z Wojskowej Akademii Technicznej chcą zbudować na potrzeby polskiej armii system rozpoznawczo-uderzeniowych bezzałogowców, który będzie funkcjonował na zasadzie zhierarchizowanego roju owadów. Dron „matka” ma służyć do transportu, „brygadziści” do atakowania, a „robotnice” do zwiadu i obrony. Prototyp systemu będzie gotowy za pięć lat i będzie kosztował 100 mln zł.
CICADA (Close-In Covert Autonomous Disposable Aircraft) - projekt US Navy.
Idea „roju”, który chcą zbudować inżynierowie z Wojskowej Akademii Technicznej, jest prosta. Pojedynczy system ma składać się z czterech dużych bezzałogowych statków powietrznych (nazwanych roboczo „matkami”). W ich wnętrzu będzie transportowanych kilka średniej wielkości dronów rozpoznawczo-uderzeniowych – tzw. „brygadzistów” oraz kilkadziesiąt niewielkich, zwiadowczych UAV – tzw. „robotnic”.
Jak wyjaśnia płk dr hab. Michał Kędzierski, dyrektor Instytutu Geodezji Wojskowej Akademii Technicznej, system ma być używany nie tylko do zbierania informacji, lecz także do zwalczania infrastruktury krytycznej przeciwnika, takiej jak np. różnego typu radary. – Gdy dron „matka” znajdzie się w pobliżu celu, jego pokład opuszczą zarówno średniej wielkości drony rozpoznawczo–uderzeniowe, jak i maleńkie zwiadowcze bezzałogowce. Te pierwsze wyszukają cel ataku i zniszczą go albo przy użyciu rakiet, albo samemu, działając jak kamikadze. Natomiast małe bezzałogowce będą w tym czasie chroniły statek transportowy, przyjmując na siebie nieprzyjacielski ostrzał – opisuje pułkownik.
Naukowiec podkreśla, że wyposażony w czuły radar dron „matka” musi być konstrukcyjnie przystosowany do tego, aby latać na tyle wysoko, żeby uniknąć wykrycia i zniszczenia przez systemy przeciwlotnicze nieprzyjaciela, oraz na tyle długo, żeby mieć jak najwięcej czasu na odszukanie wrogich celów. Wstępne założenia projektowe przewidują, że minimalny czas lotu „matki” to doba.
Pułkownik Kędzierski ocenia, że prototyp systemu, może być gotowy już za pięć lat. – Na studium wykonalności potrzebujemy około 8 miesięcy. Aby zbudować demonstrator technologii, trzeba około dwóch lat i taki sam okres na opracowanie funkcjonalnego prototypu – deklaruje. Płk Kędzierski podkreśla, że tego typu rozwiązania nie ma jeszcze żadna armia na świecie.
Wojskowa Akademia Techniczna, a dokładniej naukowcy z czterech instytutów: Geodezji; Radioelektroniki; Teleinformatyki i Automatyki oraz Chemii chcą zbudować „rój” wspólnie z rodzimym przemysłem. Do utworzonego w tym celu konsorcjum weszły obecnie, oprócz największej wojskowej uczelni technicznej, firmy Asseco Poland oraz Flytronic. Niewykluczone jednak, że już wkrótce zostanie ono powiększone o inne podmioty.
Na razie WAT i przemysłowcy złożyli do Ministerstwa Obrony Narodowej wniosek o sfinansowanie kosztów pracy badawczo-rozwojowej nad „rojem”, którą wyceniają na około 100 mln złotych. O tym, czy projekt zyskał w resorcie obrony zielone światło, dowiemy się w połowie 2017 roku.
autor zdjęć: U.S. Naval Research Laboratory
komentarze