Był żołnierzem Szarych Szeregów i Armii Krajowej. Walczył w Powstaniu Warszawskim, a później w antykomunistycznej formacji Wolność i Niezawisłość. Zwykł mawiać: „Jeśli nie walczyć o Polskę, to po co żyć?”. Wyrok na 23-letnim por. Karolu Łoniewskim bezpieka wykonała w 1948 roku. Jednak uroczysty pogrzeb żołnierza niezłomnego odbył się dopiero 68 lat później.
1 października awansowany pośmiertnie do stopnia porucznika Karol Łoniewski ps. „Lew” – żołnierz niezłomny spoczął w rodzinnym grobie na cmentarzu parafialnym w Nadarzynie. Mszę świętą w kościele pod wezwaniem św. Klemensa odprawił kapelan Federacji Rodzin Katyńskich ks. komandor Janusz Bąk. Grażyna Kotońska, siostra porucznika Karola Łoniewskiego ps. „Lew”, odczytała list pożegnalny brata. ¬„Jestem po spowiedzi i komunii św., tak że jestem gotów iść do Pana Boga naszego. Przebaczam wszystkim i proszę również o przebaczenie. […] Kochana Mamusiu, kreślę do Ciebie te ostatnie kilka słów przed moim odejściem do Boga i Maryi. Proszę Ciebie o modlitwę za mnie i moich Kolegów” – napisał w 1948 roku przed egzekucją Karol Łoniewski.
– Mamo, nie byłaś „Matką bandyty”, jak cię niektórzy nazywali – mówiła podczas pogrzebu Grażyna Kotońska do nieżyjącej już matki. – Byłaś Matką bohatera. Matką niezłomną. Matką, której chyba tylko dlatego pozwolono na ostatnie widzenie z synem, aby zadać Wam obojgu ból. Bo Karol tak był skatowany, że go nie poznałaś.
Ojczyznę kochał nad życie
Kim był Karol Łoniewski? Urodził się 4 listopada 1925 roku w Nadarzynie. Był bardzo zdolnym i pilnym uczniem. Dostrzegł to ówczesny proboszcz ks. kanonik Czesław Maliszewski. Dzięki jego wsparciu finansowemu – pokrywał połowę kosztów utrzymania i nauki – Karol kontynuował edukację w prowadzonym przez księży salezjanów gimnazjum w Jaciążku (woj. mazowieckie). Wybuch II wojny światowej przerwał jego naukę u salezjanów. Podczas okupacji mieszkał wraz z rodziną w Warszawie, gdzie uczęszczał na tajne komplety. Ukończył konspiracyjną podchorążówkę. Wstąpił do Szarych Szeregów. Jako instruktor uczył młodych harcerzy posługiwania się bronią. – Był żołnierzem Armii Krajowej. Jako niespełna 18-latek organizował broń z niemieckich fabryk dla walczącej Warszawy. Zatrzymywał się w gajówce Michałów (okolice Skarżyska Kamiennej), która w latach 1943–1944 stała się dla niego niemal drugim domem – opowiada Grażyna Kotońska.
Latem 1944 roku jako łącznik przepłynął wpław Wisłę i zaniósł meldunek z oblężonego Śródmieścia na Pragę. Został za to odznaczony Krzyżem Walecznych. 19 września 1944 roku trafił do obozu Modlin. Udało mu się uciec, święta spędził z rodziną.
Po wojnie wrócił do Warszawy. Wrócił do nauki i walki, bo Polska nadal nie była wolna i suwerenna. Wyjechał do Wąchocka, gdzie działał w ruchu oporu Wolność i Niezawisłość (WiN). Do rodziny wysyłał kartki, w których pisał, że żyje i jest zdrów. Prosił, aby się o niego nie martwili. Pod koniec 1945 roku – zagrożony aresztowaniem – przeniósł się do Gdańska. Tu nawiązał kontakt z oddziałem „Łupaszki”. Był jego łącznikiem. Pracował w Państwowym Domu Dziecka we Wrzeszczu, dostał się na semestralne kursy maturalne. W październiku 1946 roku rozpoczął studia.
– Mama chciała, aby studiował farmację. Karol natomiast rozpoczął studia medyczne na Uniwersytecie Łódzkim, ale stomatologiczne – mówi Grażyna Kotońska. – Miał narzeczoną Barbarę, myśleli o wspólnej przyszłości. Odnalazłam ją w 1992 roku. Wiedziałam od mamy, że była córką znanego modysty praskiego. Pokazywała mi albumy, przechowała je przez tyle lat. Powiedziała mi, że podczas jednego ze spotkań zwrócił jej słowo. Dał jej do zrozumienia, że on już nie ma szans na normalne życie. Spodziewał się aresztowania. Powiedział, że jest wolna i musi przeżyć, ułożyć sobie życie tak, aby nie była z nim związana w oczach UB. To był wyraz ogromnej szlachetności – zauważa siostra Karola.
Na przesłuchaniach podawał nazwiska polskich pisarzy
18 lutego 1948 roku został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Trafił do kieleckiego więzienia. Władze próbowały przypisać Karolowi cztery napady i zabójstwo. Ostatnie siedem miesięcy życia spędził w niewielkiej celi więzienia i na przesłuchaniach. Torturami zmuszano go, by składał zeznania obciążające kolegów. Odpowiedziami „nie wiem”, „nie znam”, „znam tylko pseudonim” lub podając wciąż te same nazwiska i imiona „Juliusz Słowacki”, „Adam Mickiewicz”, „Henryk Sienkiewicz”, doprowadzał oficera śledczego do wściekłości. Prowadzący śledztwo podporucznik Jerzy Majchrzyk z WUBP w Kielcach uzyskał tylko przyznanie się, że od 16. roku życia, tzn. od 1941 roku, Karol działał w Szarych Szeregach, że w 1943 roku „wstąpił do tajnej organizacji AK” (jak to ujął oficer śledczy UB), że w czasie Powstania Warszawskiego został odznaczony Krzyżem Walecznych.
Dopiero w latach 90. poznano relację współwięźnia Karola z celi – Kazimierza Stanisławiaka. Zapamiętał on, że młody żołnierz był wyjątkowo brutalnie traktowany, a jednak podtrzymywał na duchu innych, dzielił się lub oddawał w całości swoje racje żywnościowe kolegom z celi.
Rozprawa odbyła się 27 lipca 1948 roku. Sądzono 14 członków tak zwanej bandy z Wąchocka. Wyrokiem z 31 lipca 1948 roku czterech spośród oskarżonych skazano na karę śmierci. Karol otrzymał dwa wyroki śmierci, został pozbawiony praw publicznych, obywatelskich i honorowych. Oficjalnie skazano go za dokonanie zbrojnych napaści terrorystyczno-rabunkowych na instytucje społeczne i obywateli. Nieoficjalnie: za posiadanie broni i świadome bycie wrogiem ludu. Skład sędziowski (oficer i dwóch podoficerów jednostki KBW w Kielcach) stwierdził w swojej opinii: „Skazany ze względu na jego wykształcenie, całkowitą świadomość bezprawnego działania, całkowicie dobrowolny akces do związku zbrodniczego, na skorzystanie z prawa łaski nie zasługuje”.
Matka Karola prosiła o jego ułaskawienie prezydenta Bolesława Bieruta. Bezskutecznie.
Wyrok na nim i trzech kolegów z WiN-u wykonano 24 września o godzinie 19.00. Po spowiedzi wywieziono skazańców do lasu koło Zgórska pod Kielcami. Razem z Łoniewskim rozstrzelano porucznika Aleksandra Życińskiego ps. „Wilczur”, żołnierza Brygady Świętokrzyskiej NSZ, Czesława Spadło ps. „Mały” ze zgrupowania Jana Piwnika ps. „Ponury” i Józefa Figarskiego ps. „Śmiały”, żołnierza WiN. Ich ciała zakopano we wspólnej mogile. Na prośby matki o wskazanie grobu syna niezmiennie odpowiadano: „Niemożliwe jest udzielenie informacji w tej sprawie, gdyż miejsce pochówku jest nieznane”.
Dopiero po kilkudziesięciu latach udało się ustalić miejsce jego pochówku. 5 czerwca 1992 roku Sąd Wojewódzki w Kielcach orzekł nieważność wyroku byłego Wojskowego Sądu Rejonowego z 31 lipca 1948 roku.
Pani syn był bohaterem
Jedyne informacje o losie Karola Łoniewskiego, jakie przez ponad 40 lat miała jego mama i siostra, pochodziły z jego listu pożegnalnego oraz listu napisanego przez spowiednika skazańców ks. Józefa Walusiaka. W korespondencji z 8 października 1948 roku kapłan przyznał, że początkowo ich rozmowa nie była przyjemna. Karol podejrzewał, że rozmawia z ubekiem przebranym za księdza. Wyspowiadał się dopiero wtedy, gdy upewnił się, że ma przed sobą prawdziwego duchownego: „Oświadczył, że umiera w walce o Dobro i Prawdę, cieszył się, że choć w tak tragiczny sposób z Prawdą tą i Dobrem za godzin parę się spotka. […] Pożegnał mię pozostawiając w mej pamięci niezatarty obraz szlachectwa młodzieńczego, a w sercu ból na widok tak tragicznego końca młodego wieku” – napisał w liście spowiednik.
Grażyna Kotońska jest przyrodnią siostrą Karola, nigdy go nie poznała. – Mama przez całe życie pielęgnowała pamięć o Karolu i jego kolegach. Bywało, że wracała do domu z płaczem, bo niektórzy, chcąc jej dokuczyć, mówili, że jest matką bandyty. Po takich incydentach mama zawsze mówiła: „Karol był bohaterem, nie bandytą. On umarł za Polskę. Za Polskę życie oddał” – wspomina Grażyna Kotońska.
O to, by przetrwała pamięć o żołnierzu niezłomnym, zadbał też brat męża Grażyny Kotońskiej. Ludwik Kotoński, dziennikarz, historyk, archiwista, obiecał, że zrobi wszystko, aby odkryć prawdę. – Okazja nadarzyła się w 1990 roku. Zwróciłam się do ówczesnego ministra sprawiedliwości Aleksandra Będkowskiego z prośbą o udostępnienie dokumentów procesowych Karola. Otrzymaliśmy zgodę, Ludwik przeprowadził kwerendę akt procesowych w Kielcach. Pewnego dnia przyjechał do nas. Stanął przed moją mamą i powiedział: „Pani syn był bohaterem” – opowiada siostra Karola.
Matka Karola nie doczekała rehabilitacji syna. Nie była także obecna na procesie, jaki w 1996 roku wytoczono jednemu z najokrutniejszych oprawców z kieleckiego więzienia, nazywanego „uśmiechniętym katem”. Z ławy oskarżonych wykrzykiwał: „Łoniewski, gdyby jeszcze mógł, dziś robiłby to samo”. – Wtedy po raz pierwszy i ostatni dziękowałam Bogu, że mama nie żyje. Matka, która ma stanąć twarzą w twarz z katem swojego syna i usłyszeć takie słowa. Ja sobie tego nie wyobrażam – zauważyła po latach Grażyna Kotońska.
Poszukiwania ciała żołnierza trwały aż do tego roku. 16 marca Niezłomni Fundacja im. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” odkryła w lasach koło Kielc kilka jam-grobów. W jednej z nich znaleziono cztery szkielety. Z archiwalnych dokumentów wynikało, że mogły to być ofiary egzekucji z 24 września 1948 roku. Aby bezspornie potwierdzić tożsamość ofiar, trzeba było porównać ich materiał genetyczny z DNA ich najbliższych krewnych w linii męskiej. Rozpoczęły się poszukiwania, w których pomagali m.in. dziennikarze „Naszego Dziennika”. W końcu udało się odnaleźć Mikołaja Łoniewskiego z Torunia, przyrodniego brata Karola. Badania potwierdziły, że odnaleziono szczątki żołnierza. Oględziny szkieletu Karola Łoniewskiego wykazały ranę postrzałową z lewej strony klatki piersiowej. Strzał dano z przodu. Znaleziono dwa pociski broni palnej w obrębie miednicy oraz pocisk broni palnej tuż pod silnie połamaną czaszką.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze