Wojsko w Turcji desperacko dąży do odbudowania prestiżu i odzyskania zaufania obywateli, a nade wszystko do zachowania swoich przywilejów. Prezydent Erdogan zaś potrzebuje armii jak tlenu – pisze Mateusz Chudziak, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich. W miesięczniku „Polska Zbrojna” analizuje sytuację po nieudanym puczu wojskowym w Turcji.
Stosunek przeciętnego Turka do instytucji, która przez długie dekady była emanacją państwa, jest schizofreniczny. Już na początku istnienia republiki budowano mit, według którego starożytni Turcy, jeszcze w swoim środkowoazjatyckim okresie, tworzyli na wskroś zmilitaryzowane społeczeństwa. Armie tureckie niosły światłość i cywilizację wszędzie, gdzie się pojawiały. W drodze podbojów budowały potężne państwa, a Republika Turecka była ukoronowaniem tego procesu.
Ten mit miał na celu uprawomocnienie stanu rzeczy w czasie, kiedy był wymyślany. W tym wypadku chodziło o usprawiedliwienie wpływu armii na kształt polityczny nowoczesnej Turcji. Mit ten idzie (a raczej szedł do niedawna) w parze z powszechnym szacunkiem dla figury znanej w Turcji jako Mehmetçik (zdrobnienie popularnego imienia Mehmet), czyli młodego poborowego, na którego pożegnanie i przywitanie wyprawia się huczne imprezy lub którego gorzko się opłakuje. Bycie jednym z nich to wspólne doświadczenie większości tureckich mężczyzn. Dlatego poczucie narodowej jedności i solidarności jest ulokowane właśnie w armii.
Opowieść o wojsku ma jednak też ciemną stronę. W nowoczesnej historii Turcji armia ingerowała w politykę czterokrotnie (w latach 1960 i 1980 były interwencje zbrojne, w roku 1971 i 1997 zmuszono rząd do dymisji), zawsze argumentując swoje działania troską o „jedność narodową”, „przywrócenie porządku konstytucyjnego”, a dopiero w dalszej kolejności – obroną świeckości państwa. Wszystko to było wyrazem korporatywistycznego tureckiego autorytaryzmu. Armia stawiała się w roli recenzenta klasy politycznej, działając jawnie podczas zamachów stanu lub na co dzień, będąc jedną z sił pociągających za sznurki w ramach tajemniczej alternatywnej struktury znanej jako „głębokie państwo” – układu z pogranicza polityki, mafijnego półświatka i środowisk skrajnej nacjonalistycznej prawicy.
Więcej o specyfice tureckiej armii we wrześniowym numerze „Polski Zbrojnej”.
autor zdjęć: Aramis X Ramirez/ US Navy
komentarze