moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

7 Eskadra Działań Specjalnych na „Anakondzie”

Na pokładzie śmigłowca grupa żołnierzy wojsk specjalnych czeka na rozpoczęcie operacji. Będą lecieć cicho, pod osłoną nocy, niewidzialni dla radarów. Za ich transport na miejsce akcji odpowiadają świetnie wyszkoleni piloci jednego z najbardziej tajemniczych pododdziałów w wojsku polskim – 7 Eskadry Działań Specjalnych.


Wspomniana akcja była tylko jednym z wielu epizodów ćwiczeń „Anakonda-16”, w których brali udział piloci z 7 Eskadry Działań Specjalnych. Wspierają żołnierzy wojsk specjalnych w operacjach bojowych, więc nie można podawać ich nazwisk. – Jesteśmy miksem struktury wojsk specjalnych i sił powietrznych. Operacyjnie podlegamy tym pierwszym, szkoleniowo – drugim – mówi Rico, pilot służący w eskadrze. W strukturze jednostki, która powstała w 2011 roku, znajduje się zespół lotniczy (dwa klucze), który prowadzi operacje bojowe z operatorami wojsk specjalnych, oraz zespół obsługi technicznej i sztab eskadry. Całością dowodzi ppłk pil. Grzegorz Kołodziejczyk. – Niemal żadne ćwiczenia wojsk specjalnych w ciągu ostatnich trzech lat nie odbyły się bez naszego udziału – mówi jeden z pilotów.


„Anakonda-16” – wersja specjalna

Załogi śmigłowców eskadry uczestniczyły też w tegorocznej „Anakondzie”. Wzięły udział m.in. w epizodzie „Kaper-16”. Scenariusz ćwiczeń zakładał, że prom z pasażerami na pokładzie zostanie porwany przez terrorystów. Kiedy negocjacje zawiodły, do akcji wkroczyły siły specjalne, m.in. Jednostka Wojskowa GROM. Operatorów na miejsce wydarzeń przetransportował śmigłowiec Mi-17. Za jego sterami siedzieli piloci z 7 Eskadry Działań Specjalnych.

– Ale wszystko zaczęło się, jak zwykle, od planowania. Spotkali się na nim ludzie zaangażowani w akcję: załoga śmigłowca oraz zespół bojowy GROM-u i krok po kroku zaplanowali ją z najmniejszymi szczegółami – opowiada Rico. – Zawsze w takich sytuacjach przydają się nieszablonowe pomysły, otwarta głowa jest tu niezbędna.

Żołnierze mieli za zadanie przejąć okręt zajęty przez terrorystów i odbić zakładników. Kluczową rolę odgrywały dwie osoby: air mission commander, który kieruje akcją w powietrzu, oraz ground mission commander – odpowiedzialny za szturm na prom. Funkcje te pełnili żołnierze wojsk specjalnych.

Śmigłowce i twarde łodzie pneumatyczne (Rigid Inflatable Boat – RIB) z operatorami na pokładzie uderzyły w jednej chwili. – Działanie było zsynchronizowane co do sekundy – relacjonuje Skipper. Z RIB-ów na okręt weszła grupa operatorów, po linach ze śmigłowca przedostali się tam kolejni. W drugim śmigłowcu byli snajperzy, którzy wspierali akcję z powietrza. W oddali znajdował się śmigłowiec SH-2G Marynarki Wojennej RP. Snajperzy, którzy znajdowali się na jego pokładzie, obserwowali większe pole akcji. – Gdyby w pobliżu pojawiła się nowa łódź, podleciałby dron lub statek powietrzny, to musieliby go zwalczyć – wyjaśnia Skipper.

Sam szturm trwał około minuty. Terroryści zostali pokonani, a operatorzy zajęli się zakładnikami, którzy – jak zawsze w takich sytuacjach – byli dokładnie sprawdzani, by upewnić się, że wśród nich nie ukrył się napastnik.

W tych ćwiczeniach, jak również w realnych operacjach dla załogi śmigłowca najniebezpieczniejszy był zawis w powietrzu i oczekiwanie. – Jesteśmy wówczas bardzo łatwym celem. Jeśli się ruszamy, żyjemy, jeśli wisimy w miejscu, wiadomo, musimy trochę powalczyć. Jeśli to tylko możliwe, unikamy odsłaniania się – tłumaczy pilot 7 eds.

Niewidzialni dla radarów

Stres i adrenalina to niejedyne czynniki, do których muszą przywyknąć piloci. Kolejnym jest ciemność, która panuje zazwyczaj wtedy, gdy prowadzą operacje z wojskami specjalnymi. – Kiedy przychodzą do nas nowi piloci, to podczas lotów w nocy mają syndrom tak zwanego demona NVG (Night Vision Goggles – noktowizor). Panikują, boją się, przed zagrożeniem uciekają w górę zamiast w dół – wyjasnia Skipper. – To wynika tylko z jednego: za mało latali w ciemności w goglach. Nocnego latania z nosem przy ziemi można się nauczyć – dodaje.

Piloci ćwiczą tak długo, aż latanie po ciemku stanie się dla nich równie komfortowe jak za dnia. Gogle noktowizyjne, w które są wyposażeni, pomagają w tym, jednak nic nie zastąpi doświadczenia, godzin spędzonych w śmigłowcu po zmroku.

To niezbędne, nocne bowiem godziny są korzystniejsze do prowadzenia akcji specjalnych. Załoga staje się wówczas niemal niewidzialna. – W nocy, jeśli warunki na to pozwalają, możemy lecieć przez Polskę na wysokości 10 m i nikt nas nie zobaczy, żaden radar nie wykryje – mówi Skipper. – Przetrenowane i sprawdzone – potwierdza Rico.

Podczas ćwiczeń „Anakonda” załogi z 7 eds wyruszyły na kilka nocnych lotów i przeprowadziły kilka testów. Użyły metod mylących oraz taktyki pozwalającej na przenikanie przez rejon naszpikowany obroną przeciwlotniczą. Szczegółów jednak nie mogą ujawnić. – Niezauważeni polecieliśmy w dane miejsce, desantowaliśmy żołnierzy, którzy wykonali swoje zadanie. Radary nas nie wykryły, co potwierdzili niezależni obserwatorzy – tylko tyle pilot może zrelacjonować.

Tylko dla zaufanych

Co zrobić, by wstąpić w szeregi 7 Eskadry Działań Specjalnych? Trzeba spełnić co najmniej dwa warunki: jeden formalny – być doświadczonym pilotem, drugi nieformalny – piloci z 7 esd muszą cię polubić. – Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Żartujemy, że nie mamy problemów w domu, bo prawie tam nie bywamy – śmieje się Rico. – Nic dziwnego, że w zespole chcemy mieć osoby, na których można polegać, którym można zaufać i które się lubi – tłumaczy.


W eskadrze nie służą piloci bez doświadczenia, od razu po szkole. – To muszą być osoby, które kilka lat służyły w jednostkach liniowych. Często przychodzą do nas z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. Zwykle mają też duże doświadczenie zdobyte w misjach w Iraku, Afganistanie czy Afryce – opowiada Rico. Kandydat do służby jest dokładnie sprawdzany. – Zbieramy opinie o nim, jakim jest pilotem, jak przebiegała jego służba. Pytamy jego przełożonych i kolegów. Musimy wiedzieć o nim wszystko, zanim zaprosimy go na rozmowę – dodaje jeden z pilotów.

Żołnierze eskadry powtarzają, że w jednostce na pierwszym miejscu jest stawiana grupa, nie konkretna osoba. Priorytetem jest współpraca i myślenie o bezpieczeństwie innych. – W powietrzu nie ma stopni, nie ma stanowisk służbowych, są tylko funkcje na pokładzie. Każdy do każdego musi mieć zaufanie. Jeśli ktoś je straci, musi opuścić nasze szeregi. Na szali jest życie wielu ludzi, nie ma miejsca na wątpliwości i wahania – podkreśla pilot 7 esd.

Oprócz tego ważne są precyzja, ostrożność, rozwaga. – To, co robimy, jest obarczone bardzo dużym ryzykiem. Gdy precyzja gdzieś umyka, gdy jakaś czynność zostanie wykonana kilka sekund po czasie, może dojść do tragedii. Można nie zauważyć drzewa, linii wysokiego napięcia, szczególnie w goglach noktowizyjnych. Co się wówczas stanie? Łatwo to sobie wyobrazić – tłumaczy żołnierz. Ta precyzja dotyczy też czasu misji. Musi się ona rozpocząć i zakończyć o określonej godzinie.

Desant, wiatr i walka

Na pokładzie śmigłowca znajduje się zwykle dwóch pilotów, technik i dwóch strzelców pokładowych. Ci ostatni są jak dodatkowe pary oczu. – Informują nas o przeszkodach, naprowadzają na cel, pomagają przy desantowaniu na linach, a przede wszystkim operują bronią pokładową – wyjaśnia Rico.

W czasie operacji na pokładzie śmigłowca znajdują się żołnierze jednostek wojsk specjalnych. Gdy maszyna dotrze na miejsce akcji, opuszczają ją dwoma sposobami: desant na linach, gdy nie ma miejsca na lądowanie, lub z przyziemienia, gdy śmigłowiec może gdzieś „usiąść”. Mi-17, z których korzystają piloci 7 eds, mają kilka stanowisk do desantu na linach. – Z tyłu śmigłowca znajduje się jedno, z którego można desantować się na dwóch grubych linach. Kolejne jest z boku maszyny oraz w środku, na pokładzie – opowiada pilot. – Szczególnie trudna jest ta trzecia opcja. Przez właz możemy spuścić linę i podnieść na przykład kilku nurków z wody albo ludzi z budynku czy okrętu. Ale musimy być bardzo ostrożni, bo zanim podejmowane osoby przypną się do lin, mija zawsze dużo czasu, a my jesteśmy wtedy nieruchomi, co oznacza tylko jedno: jesteśmy łatwym celem. Poza tym musimy uważać, by nie szarpać liną i o nic nie zaczepić. Piekielnie trudna technika, zwłaszcza w nocy, ale jak trzeba, to ją stosujemy – dodaje lotnik.

W momencie infilu (dostarczenie żołnierzy na miejsce akcji) i exfilu (zabranie operatorów po akcji) kluczowy jest dla pilotów wiatr. Muszą ustawić się przodem do niego, a wiatr nie może być zbyt silny. Pracę utrudniają też anteny, maszty, wszystkie wystające elementy. – Kłopotliwe są zwykle okręty. Trzeba ustawić się śmigłowcem w taki sposób, by o nic nie zahaczyć i żeby żołnierze mogli się spokojnie, bez przeszkód desantować – mówi Skipper.

Jeśli podczas akcji wystąpi jakiś problem, załoga maszyny może też walczyć. – Mamy czym strzelać. Na pokładzie są rakiety niekierowane, działka kalibru 23 mm, karabiny maszynowe Minigun oraz PK. Są też z nami snajperzy uzbrojeni we własny sprzęt – wyjaśnia Skipper.

Zadanie: zapewnić bezpieczeństwo

Ostatnim zadaniem pilotów 7 Eskadry na „Anakondzie-16” był międzynarodowy epizod. Na pokładzie śmigłowców, które pilotowali, znalazły się wojska specjalne z Macedonii, Węgier, Chorwacji, Stanów Zjednoczonych i Polski. Mieli zdobyć budynek zajęty przez wroga. – Podlecieliśmy tam naszymi śmigłowcami, koledzy desantowali się na linach i zaczęli szturmować obiekt – opowiada Rico. – Naszym zadaniem, po desancie, było ubezpieczanie ich z powietrza. Jeśli przeciwnik próbował uciekać albo zbliżał się do miejsca akcji, neutralizowaliśmy go. Po prostu, jak zwykle, musieliśmy zapewnić żołnierzom na ziemi bezpieczeństwo – podsumowuje.

Ewa Korsak

autor zdjęć: Bartosz Bera / rbsphotos.com

dodaj komentarz

komentarze


Rosja prowadzi przeciw Polsce wojnę informacyjną
 
Bez kawalerii wojny się nie wygrywa
Na nowy rok – dodatek stażowy po nowemu
Minister wyznaczył szefa Inspektoratu Wsparcia
Eurokorpus na czele grupy bojowej UE
Polska w gotowości
Wyścig na pływalni i lodzie o miejsca na podium mistrzostw kraju
Wiązką w przeciwnika
Roboty w Fabryce Broni „Łucznik”
Ciężki BWP dla polskiego wojska
Nie walczymy z powietrzem
Biegający żandarm
Minister o dymisji szefa Inspektoratu Wsparcia
Śmierć szwoleżera
Atak na cyberpoligonie
Silna aktywna rezerwa celem na przyszłość
Polska wizja europejskiego bezpieczeństwa
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Przetrwać z Feniksem
NATO rozpoczyna nową operację na Bałtyku
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Wielka gra interesów
Bałtyk – kluczowy akwen dla NATO
Z życzeniami na 105. urodziny powstańca warszawskiego!
PGZ – kluczowy partner
Najtrudniej utrzymać się na szczycie
14 lutego Dniem Armii Krajowej
Polacy łamią tajemnice Enigmy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Olympus in Paris
Na zagraniczne kursy razem z rodziną?
Zmiany w prawie 2025
Czy europejskie państwa wspólnie zbudują niszczyciel?
Ostatnia prosta
Co może Europa?
Wicepremier Kosianiak-Kamysz w Ramstein o pomocy dla Ukrainy
Synteza, czyli cios w splot słoneczny Rzeszy
MON o przyszłości Kryla
Z Jastrzębi w Żmije
„Ferie z WOT” po raz siódmy
Wojsko wraca do Gorzowa
Spotkanie Grupy E5 w Polsce
Granice są po to, by je pokonywać
Co się zmieni w ustawie o obronie ojczyzny?
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Czworonożny żandarm w Paryżu
Snowboardzistka z „armii mistrzów” najlepsza na stoku w Scuol
Zmiana warty w PKW Liban
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Kluczowy partner
Rozgryźć Czarną Panterę
Okręty rakietowe po nowemu
Siedząc na krawędzi
Rosomaki i Piranie
Zrobić formę przed Kanadą
„Polska Zbrojna” dla Orkiestry
Węgrzy w polskich mundurach
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Arcelin – cud, który może się zdarzyć tylko raz
Less Foreign in a Foreign Country
„Cel Wisła”, czyli ku starciu cywilizacji
Statuetki Benemerenti przyznane po raz trzydziesty
Turecki most dla Krosnowic
Żołnierze górą w głosowaniu na sportowca 2024 roku

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO