„‹‹Mounted Rifles›› to operacja, która polega na przeciwdziałaniu aktywności rebeliantów, wspieraniu samorządu lokalnego, afgańskiego wojska i policji oraz rozwoju w dystrykcie Waghez”, wyjaśnia oficer operacyjny sekcji S-3 ZBA porucznik Bartosz Jaruga. Żołnierze 1 kpzmot zazwyczaj wykonują cztery podobne zadania w ciągu 24 godzin. Zwykle są to operacje, patrole czy siły szybkiego reagowania QRF. „W ramach QRF mogą wykonać nawet kilka misji w ciągu doby. Wszystko zależy od aktywności przeciwnika i od zdarzeń, które mają miejsce w naszym rejonie odpowiedzialności”, mówi dowódca kompanii kapitan Damian Kidawa.
4 sierpnia patrol rozpoczęli skoro świt. Niestety, już na początku natknęli się na improwizowany ładunek wybuchowy umiejscowiony z boku drogi, którą przemieszczała się kolumna. Tym razem odkrycie było wyjątkowe, gdyż mina pułapka została przygotowana do rażenia kierunkowego. „Natychmiast razem z afgańskimi policjantami zabezpieczyliśmy ulicę i wstrzymaliśmy ruch”, podkreślił dowódca załogi starszy kapral Józef Niedźwiedzki.
Na miejsce został wezwany amerykański patrol rozminowania EOD (Explosive Ordnance Disposal), który eskortowali także żołnierze 1 kpzmot, pełniący tego dnia służbę w ramach QRF. Po oględzinach znaleziska i identyfikacji „ajdika” amerykańscy saperzy zdecydowali się użyć robota. Pułapka została zdetonowana. „Gdyby nie został odpowiednio wcześnie odkryty, mógł stanowić realne zagrożenie dla żołnierzy koalicji, a także Afgańskich Sił Bezpieczeństwa, cywilów lub pracowników budowlanych, którzy pracują w pobliżu miejsca podłożenia. Była to mina kierunkowa domowej roboty z przeznaczeniem kumulacyjnego niszczenia wozu, a szczególnie ukierunkowana na ‹‹ganera›› lub dowódcę”, zaznaczył dowódca grupy inżynieryjnej ZBA kapitan Marcin Czubat, którego saperzy wspierają wszystkie patrole „Alfy”.
Kiedy patrol przekroczył granice dystryktu Waghez, znowu natknął się na podejrzany przedmiot znajdujący się w pobliżu drogi. Bardzo często zdarza się, że w takich „opakowaniach” znajdują się domowej roboty materiały wybuchowe. Ze względu na niebezpieczeństwo związane z dokładnym sprawdzeniem zawartości znalezisko zostało zniszczone na miejscu, a patrol kontynuował swoje zadanie.
W Kala Shamshir okazało się, że dojście do wioski jest utrudnione przez głębokie rowy. W związku z tym transportery utworzyły pierścień zewnętrzny, który ochraniał żołnierzy wchodzących na teren zabudowany. Po dotarciu do centralnego miejsca w wiosce przedstawiciele CIMIC rozpoczęli rozmowy z jednym ze starszych, którego spotkali w okolicach meczetu. Akhtar Mohammed był zaskoczony, że żołnierze koalicji interesują się sprawami ludności lokalnej i ich problemami. Podczas spotkania żołnierze CIMIC starali się zdobyć informacje o strukturze wioski, jej mieszkańcach, sytuacji ekonomicznej czy edukacji w okolicy. Rozmawiali również o sytuacji bezpieczeństwa. Okazało się, że co kilka tygodni przybywają do wioski rebelianci, którzy zastraszają mieszkańców i zmuszają ich do zapewnienia schronienia i wyżywienia. „Rozmawialiśmy także o możliwości ponownego otwarcia bazaru w dystrykcie Waghez oraz szkoły w pobliżu posterunku policji”, dodał dowódca 1 Taktycznego Zespołu Wsparcia CIMIC kapitan Tomasz Kowal.
Wychodzący z Kala Shamshir żołnierze zostali ostrzelani. W związku z tym użyli granatów dymnych i pod osłoną broni pokładowej dotarli do pojazdów, które czekały na nich niedaleko wioski. W międzyczasie żołnierzom udało się zlokalizować stanowisko ogniowe rebelianta i natychmiast ostrzelali jego pozycję. Po krótkiej chwili przeciwnik zerwał kontakt i wycofał się. Żołnierze bezpiecznie powrócili do polskiej bazy.
W patrolu brali udział żołnierze Zgrupowania Bojowego „Alfa” wspierani przez oficerów CIMIC z Centralnej Grupy Wsparcia Współpracy Cywilno-Wojskowej oraz saperów z 1 Brzeskiej Brygady Saperów.
Fot.: mjr Szczepan Głuszczak
komentarze