Lotnik musi zaufać saperowi, że dobrze przygotował ładunek, a saper musi mieć pewność, że pilot bezpiecznie odleci – mówi pułkownik Marek Wawrzyniak, dowódca 2 Pułku Inżynieryjnego z Inowrocławia. Podczas wysadzania zatorów lodowych materiałami wybuchowymi wykładanymi ze śmigłowca współpraca żołnierzy to podstawa. Nad jeziorem Szarlej ćwiczy 48 saperów i piloci.
Saperzy z kilkunastu jednostek w całym kraju zjawili się w koszarach 2 Inowrocławskiego Pułku Inżynieryjnego kilka dni temu. – Po dwóch dniach zajęć teoretycznych, podczas których żołnierze uczyli się między innymi zasad likwidacji zatorów lodowych przy użyciu śmigłowców, przyszedł czas na zajęcia praktyczne nad jeziorem Szarlej – mówi kapitan Sylwester Ludwiczak, oficer prasowy inowrocławskiego pułku.
Tam dla saperów przygotowano cztery główne zadania. Pierwsze polegało na przygotowywaniu ładunku wybuchowego, drugie – na przygotowywaniu zapalnika lontowego, trzecie – na wykładaniu ładunków z mostów. Podczas czwartego zadania żołnierze wykładali ładunki wybuchowe ze śmigłowców.
Podstawą jest zaufanie
Wojskowi podkreślają, że podczas tego typu operacji zawsze ryzykują własnym życiem. Ładunek jest bowiem nie tylko uzbrajany w śmigłowcu, ale na pokładzie jest również odpalany lont i dopiero taka „tykająca paczka” opuszczana jest na ziemię.
Tu wiele zależy od zaufania ćwiczących żołnierzy. – Lotnik musi zawierzyć saperowi, że odpowiednio przygotował ładunek i jego zapalniki oraz bezpiecznie go uzbroił. A potem szybko, po odpaleniu lontu, opuści ładunek na ziemię – mówi pułkownik Marek Wawrzyniak, dowódca 2 Pułku Inżynieryjnego z Inowrocławia.
Saper musi z kolei zaufać kunsztowi pilota, licząc, że ten zejdzie maszyną wystarczająco nisko. Musi również mieć pewność, że pilot nie poderwie śmigłowca przed czasem, z gotową do wybuchu „paczką”.
Płk Artur Talik, szef Oddziału Zagrożeń Niemilitarnych Zarządu Inżynierii Wojskowej Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, podkreśla, że aby zbudować wzajemne zaufanie między saperami ze śmigłowcowych grup minerskich a pilotami wiropłatów, potrzebne są regularne wspólne szkolenia.
Wybuchowy poligon
Ćwiczenia w Łojewie nad jeziorem Szarlej również wymagają od żołnierzy maksymalnej koncentracji. – Pracujemy tutaj na prawdziwych ładunkach wybuchowych i na każdym kroku musimy o tym pamiętać – mówi ppor. Paweł Ciępała z 1 Pułku Saperów z Brzegu.
Podporucznik Krzysztof Czarnecki z brzeskiego pułku dodaje: – Podczas przygotowywania ładunku wybuchowego, którego użyjemy do wysadzenia zatoru, jest kilka momentów krytycznych. Moim zdaniem bardzo trudną czynnością jest przygotowywanie spłonki. Jeśli tutaj popełnimy błąd, zgnieciemy ją lub uszkodzimy w inny sposób, to do wybuchu może dojść albo na pokładzie śmigłowca, albo jeszcze na ziemi – przyznaje oficer.
Dzięki temu, że w szkoleniu uczestniczyły załogi aż czterech śmigłowców Mi-2 z 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych, każdy uczestnik szkolenia mógł przygotować i wysadzić kilka ładunków wybuchowych.
Płk Talik podkreśla, że żołnierze uczyli się w tym roku nie tylko wysadzania zatorów lodowych. – Rozszerzyliśmy szkolenie o zadania związane z wysadzaniem obiektów hydrotechnicznych, czyli na przykład wałów przeciwpowodziowych. To zadanie wymagające od żołnierzy bardzo dokładnych obliczeń, ile użyć trotylu i gdzie go umieścić, tak aby w wale zrobić upust, a nie zniszczyć go – wyjaśnia przedstawiciel Dowództwa Generalnego. Dzięki takim wyrwom kontrolowanej wielkości podczas powodzi można skierować nadmiar wody np. na pola uprawne.
Pięciodniowe szkolenie żołnierzy z śmigłowcowych grup minerskich kończy się 5 grudnia.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze