Rosyjski Parlament wydał zgodę na interwencję wojskową na Ukrainie. Premier Donald Tusk w trybie pilnym wezwał na naradę ministra obrony Tomasza Siemoniaka i szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego. – Świat stanął na krawędzi konfliktu, którego skutków jeszcze nie dostrzegamy. Nie wszyscy w Europie zdają sobie jeszcze sprawę z sytuacji – mówił premier na specjalnie zwołanej konferencji.
W sobotę Rada Federacji, wyższa izba rosyjskiego parlamentu, wydała zgodę na użycie armii rosyjskiej na terytorium Ukrainy. O pozwolenie na wojskową interwencję zwrócił się do parlamentarzystów prezydent Władimir Putin. Jego wniosek przeszedł jednogłośnie. Uchwała, która weszła w życie z chwilą jej przegłosowania, czyli dokładnie o godz. 19.22 czasu moskiewskiego (16.22 czasu polskiego), mówi o obronie Rosjan na całym terytorium Ukrainy.
Szef polskiego rządu na specjalnie zwołanej konferencji podkreślał, że Ukraina jest państwem, które zasługuje na pełną międzynarodową integralność i wsparcie. – Ukraińcy muszą dowiedzieć się dzisiaj, że mają prawdziwych przyjaciół – mówił Donald Tusk. I jak przekonywał, to, co dzieje się dzisiaj na Ukrainie jest swojego rodzaju egzaminem i "historycznym momentem prawdy", który w relacjach Europy z Ukrainą będzie rzutował na długie lata. – W obliczu zagrożeń wynikających z tej sytuacji musimy być solidarni z tymi, którzy odczuwają zagrożenie i obawę. Musimy też mocniej niż do tej pory współpracować tutaj w Polsce. Takie sytuacje wymagają szczególnej solidarności i jedności Polaków – podkreślał premier Tusk.
Jeszcze w sobotę w kancelarii prezydenta ma się odbyć – zwołana w trybie pilnym – narada z udziałem szefa rządu oraz ministrów obrony Tomasza Siemoniaka oraz spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. W południe prezydent Bronisław Komorowski rozmawiał na temat sytuacji na południu Ukrainy z szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuy'em.
Decyzja rosyjskich parlamentarzystów wywołała zaniepokojenie zarówno na Ukrainie jak na arenie międzynarodowej. O uspokojenie sytuacji zaapelował do prezydenta Putina Barack Obama, prezydent USA. - To bardzo groźnie wygląda. NATO w tej sytuacji nie może milczeć, bo grozi nam konflikt u granic Sojuszu – mówił gen. Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego w rozmowie z Gazetą Wyborczą. Generał dodał, że zarekomendował prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, aby zwrócił się o zwołanie w trybie pilnym posiedzenia Rady Północnoatlantyckiej.
Co jednak społeczność międzynarodowa może zrobić? - Ani Ukraina, ani Rosja nie należą do Sojuszu, więc jedyne co NATO czy Unia Europejska może zrobić to podjąć rozmowy dyplomatyczne – zauważa w rozmowie z portalem polska-zbrojna.pl Janusz Zemke (europoseł SLD), były wiceminister obrony. Według niego decyzja Rosji może oznaczać, że przybliża się jeden z najgorszych scenariuszy rozwoju sporu ukraińsko-rosyjskiego, w którym będzie chodziło już nie tylko o Krym. - Nie można jeszcze mówić o wojnie, ale może to być początek bardzo poważnego konfliktu, którego koniec trudno dziś nawet przewidzieć – uważa Zemke. Były wiceminister obrony dodaje jednak, że decyzja Putina może być próbą nacisku na nowe władze Ukrainy ale nie dojdzie do interwencji zbrojnej. - Pamiętajmy, że Putin chce także wzmocnić swoją pozycję w kraju i pokazać się jako twardy przywódca broniący praw Rosjan – podkreśla europoseł.
Jeszcze w sobotę ma się odbyć Rada Bezpieczeństwa ONZ. Jednak nieoficjalnie dyplomaci przyznają, że przyjęcie stanowiska w sprawie konfliktu Ukrainy i Rosji będzie „skrajnie trudne” i może się okazać, że RB ONZ nie wyda żadnego stanowiska.
autor zdjęć: AP Photo/Andrew Lubimov
komentarze